Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Arbuz

Zamieszcza historie od: 11 października 2012 - 20:53
Ostatnio: 4 października 2014 - 19:22
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 85
  • Komentarzy: 0
  • Punktów za komentarze: 0
 
Mam kolegę, nie znamy się dobrze po prostu zwykli znajomi z LO. Na pierwszy rzut oka normalny koleś, niczym się nie wyróżnia. Jedyne co różni go od całej rzeszy młodzieży to fakt, iż jego rodzice bardzo dobrze zarabiają. Nie chce nawet myśleć jakiego rzędu są to sumy. Uwierzcie mi, astronomiczne.

Nieraz się zastanawiałem jak byłoby cudownie być w jego skórze... Miałbym własne auto, mieszkanie, ogólnie ustawiony na całe życie, ach te marzenia.

Co w tej sytuacji wydaje sie byc dziwne, wcale nie mieszka w jakiejs willi, tylko zwyczajny dom, chodzi ubrany jak kazdy, jego rodzice mają auto warte może kilka tys. Sam kolega jest dosyć oszczędny, robi sobie kanapki, nie wydaje na pierdoły itd. Dziwne prawda? - Przez to on i jego rodzice nazywani są przez wszystkich "dziwakami, skąpcami itd"


Impreza, rzuciła go dziewczyna, byłem kierowcą, odwoziłem go do domu. On pijany i wzięło go na zwierzenia. Miał brata, zmarł na jakąś chorobę w młodym wieku. Jego rodzice wszystko co zarabiają oddają na nieuleczalnie chore dzieci.
Wyjął kilka zdjęć z portfela i pokazał mi kilka "aniołków" jak sam je nazwał.

Zatkało mnie wtedy...

dzieci

Pobierz ten tekst w formie obrazka
9 lutego 2012, 21:35 przez ator1 (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
416
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
416
Krótka(?) historia o tym, że nie warto ulegać stereotypom.

Wracałam z matką od cioci. Ciocia ma domek uroczy, ale na
działce otoczonej lasem. Do domku prowadzi dość długa ścieżka przez las, która łączy się z ulicą.
Niestety, panowie, którzy na drodze położyli nowy asfalt nie pomyśleli o zrobieniu zjazdu na leśną dróżkę (która prowadzi też do kilku innych zabudowań) i powstał kilkucentymetrowy uskok.

Przebrnęłyśmy przez las (a padało ostatnio, i droga rozmiękła nieco), matka próbuje wjechać na drogę asfaltową.
Tak, łatwo się domyślić. Przednie koło wjechało, drugie zawisło w powietrzu, a tylne zapadły się w błotko. Samochód się malowniczo zawiesił na uskoku.

Wysiadłyśmy z samochodu, ale dwie drobne kobitki nie miały szans zepchnąć go w którąkolwiek stronę. Zaczęło się już robić ciemno, a droga była raczej mało uczęszczana.

Patrzę - jedzie jakiś samochód. Super! Samochodem okazał się sportowy wózek z przyciemnianymi szybami, na przednich miejscach udało mi się wypatrzeć panów karków. Zwolnili, przejechali obok nas dokładnie się przypatrując. Mnie i matkę oblał już pot, bo sytuacja się robi niefajna.

Wózek odjechał kawałek, zatrzymał się, a z niego wysiada czterech stałych bywalców siłowni. Pierwsza myśl "uciekamy". Ale po pierwsze: matka do biegania się nie nadaje, po drugie: co z samochodem, a po trzecie: co ma być to będzie.

Podeszli do naszego autka, pocmokali, w końcu jeden [K] się odezwał do [R]eszty:
[K]: Wypchniemy go?
[K2]: A co, k#$%a, będziesz stał i się patrzył?

Ja i matka stałyśmy lekko podmurowane. Panowie podeszli, coś zgrzytnęło (pewnie podwozie o asfalt) i oto autko stoi już na asfalcie.

[K]: Jedźcie ostrożnie kobitki, może wreszcie zrobią ten zjazd, bo sam żem tu k#$%a wisiał ostatnio.
Pomachali nam i pojechali.


I niech ktoś powie, że dresy to źli ludzie.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 września 2011, 19:23 przez LaviRezete (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
525
(w tym negatywnych:
13
)
plus Wspaniałe
512
Historia miała miejsce jakieś 2 lata temu, postanowiłam ją tutaj zamieścić żeby choć trochę poprawić "wizerunek motocyklisty na polskich drogach" - do rzeczy:
Piątek wieczór, razem ze znajomymi robimy zakupy na niewielką imprezę i wtedy radosny nastrój przerywa okropny huk. Wszyscy wybiegamy ze sklepu, jak się okazało ktoś potrącił pieszego (na pasach).
Każdy rozgląda się za sprawcą (który nie przejął się poszkodowanym tylko "najzwyczajniej w świecie" uciekał z miejsca wypadku), dwie osoby zajęły się oznakowaniem miejsca wypadku (trójkąt ostrzegawczy i przestawieniem samochodu za człowieka żeby włączyć awaryjne), oczywiście telefon na 112 z opisem zdarzenia itp.
W pewnym momencie zatrzymuje się mężczyzna na "ścigaczu" i pyta czy trzeba nam pomóc - my tylko, że karetka w drodze; sprawca uciekł - blachy prawdopodobnie takie a takie, marka XX model YY kolor czerwony. Wyobraźcie sobie, że facet odjechał z prędkością dźwięku doprowadzając sprawcę na miejsce jeszcze przed przyjazdem policji.
Z tego miejsca chcę podziękować Anonimowemu Motocykliście z miasta na wschodzie Polski za bezinteresowną pomoc zupełnie obcej osobie.

polskie drogi

Pobierz ten tekst w formie obrazka
19 sierpnia 2011, 22:59 przez dziewczynaharnasia (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
590
(w tym negatywnych:
10
)
plus Wspaniałe
580
Kiedy cała historia miała miejsce, miałam jakieś osiem lat. Było to po śmierci mojego taty. Mama musiała pozałatwiać mnóstwo formalnych spraw, a że nie miała mnie z kim zostawić, ja grzecznie jej towarzyszyłam. Pewnego razu stałyśmy koło dworca, był tam mały kiosk. Strasznie spodobała mi się gazetka za jakieś 5 zł, ale mama powiedziała, że mi jej nie kupi, bo nie tyle pieniędzy, żeby wydawać je na głupstwa (wtedy byłam zła, ale teraz ją rozumiem, nasza sytuacja finansowa była w tamtym czasie naprawdę kiepska). Stał wtedy obok nas pewien starszy pan, który przysłuchiwał się całej rozmowie. Wyjął banknot z portfela i chciał dać mi do łapki. Mama lekko zdziwiona i przestraszona, nie widziała dokładnie co on tam mi daje, więc pociągnęła mnie za rękę i poszła dalej. Chwilę później sytuacja się powtórzyła, ale wtedy mama już nie zważając na moje trudy uspokojenia jej, wygarnęła facetowi, żeby delikatnie mówiąc ′spieprzał′. Za chwilę zobaczyła autobus i szybko pognałyśmy w jego stronę, żeby nam nie uciekł. Mama wsiadała pierwsza, a ja za nią. Owy pan szedł za nami cały czas i wsunął mi pieniądze do kieszeni mówiąc: "Masz kochanie, kup sobie gazetkę i co tam jeszcze będzie chciała". Kiedy wygodnie już usiadłam w autobusie, zerknęłam i baknot ten był wart 100 zł. Powiedziałam mamie, była bardzo zdziwiona,ale też ucieszona. Ze wzgl. na to, że jak już pisałam nie przelewało nam się, pożyczyłam 100 zł mamie, żeby kupiła do domu do jedzenia co tam trzeba, a za kilka tygodni oddała mi je. Byłam wtedy baardzo szczęśliwa. Jak widać są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie.

pieniądze

Pobierz ten tekst w formie obrazka
6 marca 2012, 13:29 przez ~athelaide12222 | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
60
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
60

1