Sporo jeżdżę autostopem, a każdy kto się zatrzyma to prawdziwy Wspaniały. Poniżej opiszę kilka szczególnie wyjątkowych przypadków:
1. Trzech Turków tirowców - jechałem z siostrą do Szkocji (dłuższa wyprawa), zatrzymaliśmy ich w Holandii, zabrali nas aż do Birmingham, coś około 1000 kilometrów. Po drodze poczęstowali nas pyszną kolacją (pita, mięso trochę podobne do kebaba, podgrzewane na kuchence, baardzo słodki melon), a dla nas miało to wielką wartość, bo jedliśmy właściwie tylko śniadanie o 6.30, kolację o 23.00 i 2 kabanosy i 0.5 czekolady pomiędzy.
2. Dwóch Rumunów - jechałem z dwoma siostrami do Francji w góry, czyli były nas 3 osoby z gigantycznymi plecakami. Łapaliśmy trochę przed granicą szwajcarsko-francuską. Wzięli nas, mimo że mieli zapełniony bagażnik (też jechali w góry) więc my w trójkę + 2 plecaki siedzieliśmy z tyłu, a pasażer wziął jeden plecak na kolana. Przy rozstaniu jeszcze dali nam kilka butelek wody, które były nam bardzo potrzebne (nie bardzo dało się coś kupić, bo była niedziela).
3. Polak, który podrzucił mnie i moją siostrę z okolic Berlina pod Gdańsk, po drodze stawiając pyszne śniadanko w przydrożnej restauracji.
Jak się historie spodobają postaram się dodać więcej.
1. Trzech Turków tirowców - jechałem z siostrą do Szkocji (dłuższa wyprawa), zatrzymaliśmy ich w Holandii, zabrali nas aż do Birmingham, coś około 1000 kilometrów. Po drodze poczęstowali nas pyszną kolacją (pita, mięso trochę podobne do kebaba, podgrzewane na kuchence, baardzo słodki melon), a dla nas miało to wielką wartość, bo jedliśmy właściwie tylko śniadanie o 6.30, kolację o 23.00 i 2 kabanosy i 0.5 czekolady pomiędzy.
2. Dwóch Rumunów - jechałem z dwoma siostrami do Francji w góry, czyli były nas 3 osoby z gigantycznymi plecakami. Łapaliśmy trochę przed granicą szwajcarsko-francuską. Wzięli nas, mimo że mieli zapełniony bagażnik (też jechali w góry) więc my w trójkę + 2 plecaki siedzieliśmy z tyłu, a pasażer wziął jeden plecak na kolana. Przy rozstaniu jeszcze dali nam kilka butelek wody, które były nam bardzo potrzebne (nie bardzo dało się coś kupić, bo była niedziela).
3. Polak, który podrzucił mnie i moją siostrę z okolic Berlina pod Gdańsk, po drodze stawiając pyszne śniadanko w przydrożnej restauracji.
Jak się historie spodobają postaram się dodać więcej.
Komentarze