Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Kilka lat temu byłam bez pracy. Pojechałam wtedy odwiedzić koleżankę, bo tak jakoś nie miałam nastroju na siedzenie w domu samej, a i rozdawanie CV wyszło mi już bokiem. Jestem osobą, która nigdy nie prosi o pomoc - zwłaszcza materialną. Odkąd skończyłam 18 lat wyszłam z domu i sama sobie radzę, nie prosząc nikogo o nic. Rodzice, owszem, pomagają, ale nie finansowo, tylko wiecie - pierożki, bigosik i takie tam domowe żarełko. A że mieszkam ponad 200 km od rodziców, to za często dostawy nie mam.
Posiedziałam chwilę u koleżanki pomagając jak mogłam, coby za darmo u niej chleba nie jeść. Odwiedziłam przy okazji znajomego, który dowiedziawszy się, że nie mam pracy dał mi kopertę. Trudno mi było ją przyjąć, ale on nalegał, a ja - cóż trzeba było opłacić stancję... przyjęłam te pieniądze. Potem znajoma zakonnica dała mi pieniądze, które jej rodzona siostra dała dla kogoś, kto będzie w potrzebie. Ona uznała, że to właśnie ja. Na koniec wyjeżdżając od koleżanki jej mama powiedziała, że u nich krucho z kasą, ale kupi mi choć bilet do domu, a w torbę spakowała mi jeszcze obiad na jutro.
Nikogo o nic nie prosiłam. dostałam, bo byłam w potrzebie. Tym ludziom nie mogę oddać pieniędzy, bo ich nie przyjmą. Mogę je oddać innym, którzy tak jak wtedy ja potrzebują, a nie potrafią prosić. Nie zastanawiam się, czy pożyczając ktoś mi odda. Ja nadal spłacam tamten dlug. Bo nieważne ile wtedy dostałam - dostałam tyle, żeby godnie przeżyć ten miesiąc (w następnym już miałam pracę) oddać muszę innym to co otrzymałam wtedy - serce - nie pieniądze.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
20 stycznia 2012, 23:47 przez alex (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
135
(w tym negatywnych:
4
)
plus Wspaniałe
131

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…