Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zochosia87

Zamieszcza historie od: 11 października 2013 - 12:50
Ostatnio: 2 kwietnia 2014 - 15:17
O sobie:

W deszczowe dni aby dobrze widzieć co dzieje się przed naszym samochodem, warto mieć dobre wycieraczki oraz pióra wycieraczek do naszego auta, które kupisz tutaj
http://www.motochemia.pl/akcesoria-wycieraczki-c-21_92.html

  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 41
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 0
 
Historia sprzed 10 lat, ale nadal ją miło wspominam.

Pojechaliśmy z moją mamą i siostrą do Władysławowa. Świetne wakacje, pogoda
się udała, fakt, że ode mnie jechało się 10 godzin po beznadziejnej drodze, ale mieliśmy dosyć nowy samochód (Fiat Uno, raptem 3-letni) więc podróż była komfortowa. Niestety gdy wracaliśmy za samochodem pojawiły się iskry - okazało się, że... odpadł tłumik. A miało to miejsce na początku trasy - bo w Nowym Dworze Gdańskim.

Ok, normalna sprawa. Ale - miało to miejsce w jedno ze świąt kościelnych, a tym samym - na samym początku długiego weekendu. Wiadomo, że znaleźć mechanika w takim dniu to niemal cud. Dodatkowo nie znamy miasta. Pomogli nam ludzie, którzy całkowicie bezinteresownie zatrzymali się przy nas i zapytali czy mogą w czymś pomóc. Akurat byli na spacerze. Objaśniliśmy sytuację i zapytaliśmy czy nie znają jakiegoś mechanika, który może to zrobić. Zaprosili nas do domu, zaczęli obdzwaniać mechaników, znaleźli jednego, który był w domu. I teraz najlepsze:

Chcieliśmy w podziękowaniu zaprosić państwa na obiad i za niego zapłacić - nie chcieli. Chcieliśmy mechanikowi dać coś ekstra (bo w końcu specjalnie przyjechał do warsztatu) - nie chciał. Dodatkowo ci ludzie dali nam swój adres, powiedzieli nam, że jeżeli będziemy w okolicy to możemy ich odwiedzić. Do tej pory mamy z nimi kontakt.

Dzięki nim bezpiecznie wróciliśmy do domu bez zbędnych nerwów. Oby więcej takich!

Pobierz ten tekst w formie obrazka
26 lipca 2013, 18:05 przez ~adnar | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
70
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
70
Pojechałam z koleżanką na rowerze do najbliższego sklepu spożywczego. Przed nim stał menel i starszy pan. Menel prosił o pieniądze, a starszy pan ledwie stojąc grzebał w portfelu szukając drobnych. Wychodził ze sklepu, więc trzymał jeszcze reklamówkę z butelką wody i czymś jeszcze. Jakaś pani podeszła do nich i dała menelowi 20zł, a starszemu panu zaproponowała podwiezienie do jego domu. Dziękuje że na świecie żyją takie osoby które nie są samolubne i próbują pomagać ludziom. Pozdrawiam z tego miejsca tę kobietę. J.

sklep katowice

Pobierz ten tekst w formie obrazka
31 lipca 2013, 8:55 przez ~Joannaxxxxxxxxxxx | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
34
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
34
Zdarzyło się to rok temu, ale dopiero teraz mogę o tym spokojnie pisać...
Mój tato miał zawał. Nie taki zwyczajny
(co to się go w zasadzie nie odczuwa, a dopiero lekarz uświadamia pacjenta o przebytym zawale), jak ludzie w jego wieku powinni mieć, ale silny, bardzo silny... Ale od początku...
Koniec mojej zmiany w pracy, dzwoni mama, że tacie słabo, że mdleje. Zostawiam dzieci z koleżankami (pracuję w przedszkolu) i lecę jak głupia. Wpadam do taty, a tam, na szczęście, już brat wzywa karetkę. Dobiegam do taty - przytomny, zmierzyłam ciśnienie, podałam wodę i co to? Karetka już jest (byli na prawdę bardzo szybko). Przyjrzeli się tacie podłączyli ekg i z podejrzeniem zawału chcą go pakować do karetki. Tato słabiusieńki, więc o przejściu do karetki mowy nie ma. Poszli po krzesełko, w tym czasie tato zasłabł, ale bez utraty świadomości. Nosze nijak się w naszym mieszkaniu nie zmieszczą, więc genialni ratownicy tatę na jakieś takie materiałowe nosze (nie wiem, jak to się fachowo nazywa) i dawaj do ambulansu. Nie mogłam z nimi jechać, więc za karetką z bratem i mamą jedziemy. Do szpitala nie tak daleko, to i szybko dojechaliśmy. Lecimy na SOR. Tam wejść oczekującym nie wolno, tylko dzwonić. Przez telefon nic nie mówią. Dzięki Bogu, przyjaciółka tam pracuje na neonatologii, więc nas wpuściła. Czekam przy recepcji, pytam o tatę, a babka, że nie wie... Zamieszanie tam nie małe, to się nie dziwię i czekam dalej. Nagle podchodzi ktoś z SORu i pyta o dokumenty mojego taty i słyszę, jak odpowiadają mu, że ten to nie odbierze, bo jest intubowany - nogi się pode mną ugięły, bo jak to, i nikt nam nic nie powiedział?! Czekałyśmy tam ponad 45 minut, które dla mnie były najgorsze w całym życiu. Wywożą tatę, nieprzytomnego, z porozrywanym ubraniem i podłączonego do respiratora... Ten widok wciąż mnie prześladuje... Załamana biegnę na łóżkiem na OIOK. Tam go przekładają na inne łóżko, potem wywożą jeszcze gdzieś - nikt nic nie mówi, istny koszmar dla mnie i mamy. Każą iść do SORu po dokumenty. Tam się dowiedziałam wszystkiego - tato się zatrzymał, lekarz z karetki i z SORu przez prawie 40 minut go reanimowali... Lekarz cudowny, znalazł dla mnie sekundkę, żeby mi wszystko wyjaśnić. Słabo mi, ale lecę na górę do taty. Tam mama blada opiera się o ścianę i słucha, co mówi pielęgniarka. Z jak najgorszymi przeczuciami lecę do niej - okazało się, że mamie oddano obrączkę taty i jego ubrania. Tata na koronarografii, wstawiają mu też stenty, czekamy... Przez pierwsze 2 doby w zasadzie nie dawano mu wielkich szans na przeżycie - nie przy tak rozległym zawale w tym wieku. Siedziałyśmy na ławce przed OIOKiem, a panie pielęgniarki, co jakiś czas na wpuszczały na wstrząsową do taty. Żeby nie przedłużać, wszystko się udało, tata po jakiś 1,5 tygodnia wrócił do domu.
Wielu psioczy na służbę zdrowia, a ja z tego miejsca chciałabym gorąco i serdecznie podziękować ratownikom z karetki, lekarzowi z SORu, lekarzom na OIOKu i najserdeczniej Paniom Pielęgniarkom z OIOKu - Ci cudowni ludzie oddali mi tatę w jednym kawałku. Przez cały pobyt świetnie się nim opiekowali, nam informacje były przekazywane na bieżąco i pozwalano nam siedzieć przy tacie (mimo, że był w śpiączce). Chcę również podziękować mojej wspaniałej rodzinie (ciociu, wujku, przepraszam za różne zachowania moje i mamy, ale to stres był), która była z nami od początku; Marcie, która pracuje w szpitalu - Martuś, gdyby nie Ty, nie wiem, jak zniosłybyśmy z mamą te dni w szpitalu; i drugiej Marcie za to, że służyła pomocą i radą, gdy tego potrzebowałam; jak również Anecie i Sylwii na oddanie krwi dla taty, gdy była potrzebna; a także moim koleżankom z pracy, za szybkie przejęcie grupy. Nie mogę również zapomnieć o kolegach z taty dawnej pracy - zjawili się w ciągu pół godziny od telefony mojej mamy, żeby oddać dla taty krew. Mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałam - tylu cudownych ludzi nam pomogło w tych trudnych chwilach...
DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA!!!

zawał

Pobierz ten tekst w formie obrazka
31 lipca 2013, 20:01 przez ~Karola | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
92
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
92
Chciałabym podziękować pewnemu Panu z Łodzi. Spotkaliśmy go z mężem pod Ikea akurat w momencie, gdy ja zaczynałam marudzić, że nie będę wnosić szafy w paczkach na przyczepkę. W chwili przepychania przez drzwi wyjściowych z paczek zwiało nam parę serwetek i "zaatakowało" człowieka za nami. Pan pozbierał serwetki i stwierdził, że stanie nam w drugich drzwiach bo one się nie otwierają od naszej strony. zadowoleni przepchaliśmy wózek z szafą( swoją droga ciężkie te kartony jak diabli) i powoli toczyliśmy w stronę samochodu. W tym momencie Pan powiedział, że nam pomoże władować ten cały gips na przyczepkę. Dzięki temu nie musiałam się z tym męczyć.
Fantastyczny człowiek, który poświęcił nam swój czas i nie chciał niczego w zamian. Jak dojechaliśmy do domu to obie mamusie zostały uszczęśliwione opisem jak nam Pan pomógł. Uratował Pan moją wiarę w ludzkość.

IKEA Łódź meble

Pobierz ten tekst w formie obrazka
31 lipca 2013, 14:52 przez ~carlls | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
50
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
50

1