Wczoraj w banku byłam świadkiem pewnej sytuacji.
Był jakiś straszny zastój; obsadzone były tylko 3 okienka, przy czym przy jednym stałą cały czas jedna klientka, w drugim obsługująca dyskutowała z inną starszą urzędniczką i razem sprawdzały coś w papierach i w komputerze, tak,że na prawdę działało aktywnie tylko jedno.
Kobieta stojąca przede mną w kolejce zachowywała się bardzo nerwowo, popatrywała na telefon, zapytała o możliwość uruchomienia kolejnego stanowiska (odpowiedź negatywna), cały czas odbierała i pisała sms-y, w końcu z płaczem w głosie zadzwoniła do kogoś z przeprosinami,że prawdopodobnie się spóźni.
Kiedy "aktywne" okienko się zwolniło, pani, która miała do niego podejść, a stojąca przed tą nerwową, odwróciła się i z uśmiechem zaproponowała: "Jeżeli Panią urządza kilka minut, to proszę, chętnie Panią przepuszczę, bo widzę,że się Pani bardzo spieszy".
Był jakiś straszny zastój; obsadzone były tylko 3 okienka, przy czym przy jednym stałą cały czas jedna klientka, w drugim obsługująca dyskutowała z inną starszą urzędniczką i razem sprawdzały coś w papierach i w komputerze, tak,że na prawdę działało aktywnie tylko jedno.
Kobieta stojąca przede mną w kolejce zachowywała się bardzo nerwowo, popatrywała na telefon, zapytała o możliwość uruchomienia kolejnego stanowiska (odpowiedź negatywna), cały czas odbierała i pisała sms-y, w końcu z płaczem w głosie zadzwoniła do kogoś z przeprosinami,że prawdopodobnie się spóźni.
Kiedy "aktywne" okienko się zwolniło, pani, która miała do niego podejść, a stojąca przed tą nerwową, odwróciła się i z uśmiechem zaproponowała: "Jeżeli Panią urządza kilka minut, to proszę, chętnie Panią przepuszczę, bo widzę,że się Pani bardzo spieszy".
bank/kolejka
Jednym mniej, drugim więcej, zdarza się robić dobre uczynki. W zależności od naszych możliwości, przekazujemy jakąś kwotę dla biednych, lub na jakić cel charytatywny, ustępujemy miejsca w tramwaju, czy też wykonujemy jakąś pracę na rzecz innych. Czy wszystkie te chwalebne uczynki wykonujemy wyłącznie w trosce o potrzebujących naszej pomocy? A może chodzi tu o to, by pokazać się lepszym, lub tylko dla spokoju własnego sumienia być lepszym. Myślę, że wszystkie wymienione czynniki, biorą udział w naszych dobrych uczynkach. Czy to źle? Chyba nie. Odrobina naszej próżności nie może przesłonić szlachetnego celu.
Pozdrawiam Pana kierowcę autobusu 119 we Wrocławiu na przystanku Blacharska, który pomimo zamknięcia drzwi otworzył je ponownie widząc, jak zdyszana pędzę żeby zdążyć na czas odjazdu. Potrzeba więcej takich pracowników MPK. Mój poranek od razu stał się lepszy, kiedy podziękowałam panu kierowcy za uprzejmość.
MPK kierowca poranek
Bardzo dziękuję chłopakom z ulicy Wróblewskiego w Łodzi, którzy przeszło 20 lat temu uratowali mi mój zmarznięty tyłek, kiedy to od godziny 20-tej stałem na okazji w Nowy Rok, bo autobusy już nie kursowały o czym zapomniałem patrząc na rozkład jaki zazwyczaj obowiązywał w dni powszednie, a ja nie znałem nikogo w Łodzi do kogo mógłbym na nockę wbić.
Zabrali mnie około godziny 23, poczęstowali trunkiem, pomimo tego że usiadłem na kartonowym soku pomidorowym przez co moja kurtka i ich koc położony na siedzeniu Dużego Fiata 125 wyglądały nie za ciekawie a mimo tego jeszcze wbiłem do nich na imprezę noworoczną gdzieś w okolicach Sulejowa.
Próbowałem ich znaleźć by się odwdzięczyć, ale po ksywkach nikt ich nie kojarzył.
Więc dziękuję tutaj.
Zabrali mnie około godziny 23, poczęstowali trunkiem, pomimo tego że usiadłem na kartonowym soku pomidorowym przez co moja kurtka i ich koc położony na siedzeniu Dużego Fiata 125 wyglądały nie za ciekawie a mimo tego jeszcze wbiłem do nich na imprezę noworoczną gdzieś w okolicach Sulejowa.
Próbowałem ich znaleźć by się odwdzięczyć, ale po ksywkach nikt ich nie kojarzył.
Więc dziękuję tutaj.
Nowy Rok na stopa okazja
Bardzo dziękuję mojej doktor Pierwszego kontaktu, która dzielnie mnie wspierała podczas leczenia interferonem z WZW B. Bez jej wsparcia i co tu dużo mówić współczucia i zaangażowania nie wiem jak bym zniósł te skutki uboczne jakie wtedy targały moim ciałem.
Lekarz pierwszego kontaktu
Historia moja może mało wspaniała, ale...
Jestem szczęśliwym posiadaczem kilku narzędzi marki Fiskars, między innymi ostrzałki do noży i siekier. Z racji tego, że dość często jej używam wytarł się w niej kamień szlifierski, a że nie mogłem nigdzie go znaleźć wysłałem na stronę producenta maila z zapytaniem, gdzie takowe cudo dokupić. Jaka była reakcja Fiskarsa? Ano taka, że zadzwoniła do mnie pani konsultantka z prośbą o podanie adresu, na który mogłaby mi wysłać za darmo poszukiwaną przeze mnie część! Muszę przyznać, że do tej pory jestem pod wrażeniem, niby mała rzecz, ale przyznajcie sami, jaka inna firma zrobiłaby coś takiego? Ogólnie wielki szacun dla Obsługi klienta tej firmy, tak trzymać!
Jestem szczęśliwym posiadaczem kilku narzędzi marki Fiskars, między innymi ostrzałki do noży i siekier. Z racji tego, że dość często jej używam wytarł się w niej kamień szlifierski, a że nie mogłem nigdzie go znaleźć wysłałem na stronę producenta maila z zapytaniem, gdzie takowe cudo dokupić. Jaka była reakcja Fiskarsa? Ano taka, że zadzwoniła do mnie pani konsultantka z prośbą o podanie adresu, na który mogłaby mi wysłać za darmo poszukiwaną przeze mnie część! Muszę przyznać, że do tej pory jestem pod wrażeniem, niby mała rzecz, ale przyznajcie sami, jaka inna firma zrobiłaby coś takiego? Ogólnie wielki szacun dla Obsługi klienta tej firmy, tak trzymać!
Witam, moja historia nie jest długa i może nie jakos wybitnie wpaniała.
Co tydzień chodzę z dwoma koleżankami (nazwijmy je Ola i Ala)
do malutkiej kawiarenki. Nasze wizyty zaczęłyśmy zaraz po otwarciu lokalu, czyli około 3 miesiące temu. Chodziłyśmy zawsze w tym samym składzie. Pare dni temu Ala zachorowała. poprosiła mnie i Olę o przyniesienie jej ulubionego napoju z kawiarni, czyli gorącej czekolady do domu, My jako dobre przyjaciółki się zgodziłyśmy (dziewczyna mieszka blisko). poszłyśmy do kawiarni, zamówiłyśmy trunek i lody (tak wiem, lodów zimą jeść nie wypada, ale tak nam się zachciało) i czekałyśmy. Pan za ladą (współwłaściciel) zaczął się dopytywać co się stało, że nie ma koleżanki. My odpowiedziałyśmy, że chora i że jako dobre przyjaciółki mamy przynieść jej ulubioną czekoladę. Pan zamyślił się na chwile i postawił przed nami zamówione napój i lody, Ola już wyciąga portfel (bo umówiłyśmy się, że ona płaci, a ja i Ala jej oddajemy) i daje wcześniej wyliczoną kwotę (16,50). Pan z uśmiechem oddaje jej 6,50 i mówi, że jak koleżanka chora, to czekolada będzie na kosz firmy. na chwilę nas zatkało. Potem zaczęłyśmy mu strasznie dziękować, a on tylko uśmiechał się jeszcze bardziej. Gdy wychodziłyśmy krzyknął za nami, żebyśmy od nie go Alę pozdrowiły. Oczywiście zrobiłyśmy to.
Taki drobny gest, a do końca dnia jak tylko pomyślałyśmy o tym to od razu banan na twarzy. Wszystkie mamy po 13 lat i pierwszy raz cos takiego nas spotkało. Jeżeli Pan to czyta, to chciałam jeszcze raz bardzo, bardzo podziękować w imieniu całej ekipy. ;)
Co tydzień chodzę z dwoma koleżankami (nazwijmy je Ola i Ala)
do malutkiej kawiarenki. Nasze wizyty zaczęłyśmy zaraz po otwarciu lokalu, czyli około 3 miesiące temu. Chodziłyśmy zawsze w tym samym składzie. Pare dni temu Ala zachorowała. poprosiła mnie i Olę o przyniesienie jej ulubionego napoju z kawiarni, czyli gorącej czekolady do domu, My jako dobre przyjaciółki się zgodziłyśmy (dziewczyna mieszka blisko). poszłyśmy do kawiarni, zamówiłyśmy trunek i lody (tak wiem, lodów zimą jeść nie wypada, ale tak nam się zachciało) i czekałyśmy. Pan za ladą (współwłaściciel) zaczął się dopytywać co się stało, że nie ma koleżanki. My odpowiedziałyśmy, że chora i że jako dobre przyjaciółki mamy przynieść jej ulubioną czekoladę. Pan zamyślił się na chwile i postawił przed nami zamówione napój i lody, Ola już wyciąga portfel (bo umówiłyśmy się, że ona płaci, a ja i Ala jej oddajemy) i daje wcześniej wyliczoną kwotę (16,50). Pan z uśmiechem oddaje jej 6,50 i mówi, że jak koleżanka chora, to czekolada będzie na kosz firmy. na chwilę nas zatkało. Potem zaczęłyśmy mu strasznie dziękować, a on tylko uśmiechał się jeszcze bardziej. Gdy wychodziłyśmy krzyknął za nami, żebyśmy od nie go Alę pozdrowiły. Oczywiście zrobiłyśmy to.
Taki drobny gest, a do końca dnia jak tylko pomyślałyśmy o tym to od razu banan na twarzy. Wszystkie mamy po 13 lat i pierwszy raz cos takiego nas spotkało. Jeżeli Pan to czyta, to chciałam jeszcze raz bardzo, bardzo podziękować w imieniu całej ekipy. ;)
Zycie
W zeszłym tygodniu rozchorowałam się.Po wizycie u lekarza (tydzień zwolnienia, antybiotyk) poszłam od razu na pocztę. Jestem zatrudniona w dwóch miejscach: jedno z nich znajduje się w moim mieście, a drugie poza nim i właśnie tam chciałam od razu wysłać zwolnienie.
Na poczcie kupiłam kopertę, zaadresowałam ją, włożyłam do środka zwolnienie i wypełniłam druczek "na polecony".Po zapłaceniu 5,50 zł skierowałam się na przystanek autobusowy,żeby do drugiej pracy zawieść zwolnienie osobiście.Kiedy wyciągałam bilet z portfela popatrzyłam na zwolnienie i przestraszyłam się. Okazało się,że je pomyliłam i wysłałam nie to, co trzeba.
Wróciłam na pocztę. "Mojej" pani już nie było, a samo okienko okazało się zamknięte.
Stanęłam więc w kolejce do czynnego stanowiska.Urzędniczka wysłuchała mnie, a potem szybko odszukała mój list w koszu z korespondencja.Bałam się,że będę musiała wysyłać go po raz drugi,ale ona zaproponowała,żeby po prostu odkleiła kopertę i podmieniła zwolnienie na to właściwe. Na koniec podała mi klej,żebym mogła zakleić naderwaną kopertę.
Nie wiem, czy to było zgodne do końca z przepisami,ale bardzo miłe i ludzkie na pewno.
Dlatego dziękuję tej pani jeszcze raz,za to,że okazała mi zrozumienie i pomoc w dniu, kiedy się bardzo żle czułam.
Na poczcie kupiłam kopertę, zaadresowałam ją, włożyłam do środka zwolnienie i wypełniłam druczek "na polecony".Po zapłaceniu 5,50 zł skierowałam się na przystanek autobusowy,żeby do drugiej pracy zawieść zwolnienie osobiście.Kiedy wyciągałam bilet z portfela popatrzyłam na zwolnienie i przestraszyłam się. Okazało się,że je pomyliłam i wysłałam nie to, co trzeba.
Wróciłam na pocztę. "Mojej" pani już nie było, a samo okienko okazało się zamknięte.
Stanęłam więc w kolejce do czynnego stanowiska.Urzędniczka wysłuchała mnie, a potem szybko odszukała mój list w koszu z korespondencja.Bałam się,że będę musiała wysyłać go po raz drugi,ale ona zaproponowała,żeby po prostu odkleiła kopertę i podmieniła zwolnienie na to właściwe. Na koniec podała mi klej,żebym mogła zakleić naderwaną kopertę.
Nie wiem, czy to było zgodne do końca z przepisami,ale bardzo miłe i ludzkie na pewno.
Dlatego dziękuję tej pani jeszcze raz,za to,że okazała mi zrozumienie i pomoc w dniu, kiedy się bardzo żle czułam.
poczta/życzliwa urzedniczka
Witam. Zacznijmy od tego, że jestem gimbuś, który mieszka na mniej zamieszkanej dzielnicy Rzeszowa. A w tym mieście wszędzie Biedronki.
Tego dnia zamierzałem pójść do kolegi. Poszedłem do Biedry po tanie picie z "idealnie odmierzoną kwotą", bo cena zawsze ta sama,a ja jestem dość oszczędny, więc nie chciałem trafić na promocje. Wchodzę, biorę i do kasy. Czekam chwilę w kolejce do pani ok.50 lat, płacę... i zabrakło 10 gr. W przypadku sklepu to zbrodnia, bo podatki itp.
k-kasjerka
j-ja
k-(po przeliczeniu)zabrakło 10gr
Ja zaczynam szukać w kieszeniach, bo może nie zauważyłem.
k-Później pan przyniesie
j-wrócę wieczorem
No i wróciłem z tymi 10 gr. Ona powitała mnie uśmiechem. Ogólnie obsługa w tych sklepach jest miła, ale to...
Tego dnia zamierzałem pójść do kolegi. Poszedłem do Biedry po tanie picie z "idealnie odmierzoną kwotą", bo cena zawsze ta sama,a ja jestem dość oszczędny, więc nie chciałem trafić na promocje. Wchodzę, biorę i do kasy. Czekam chwilę w kolejce do pani ok.50 lat, płacę... i zabrakło 10 gr. W przypadku sklepu to zbrodnia, bo podatki itp.
k-kasjerka
j-ja
k-(po przeliczeniu)zabrakło 10gr
Ja zaczynam szukać w kieszeniach, bo może nie zauważyłem.
k-Później pan przyniesie
j-wrócę wieczorem
No i wróciłem z tymi 10 gr. Ona powitała mnie uśmiechem. Ogólnie obsługa w tych sklepach jest miła, ale to...
Biedronka Rzeszów Gimbus Obsługa
Stałam na przystanku z koleżankami. Deszcz przemoczył nam buty i trzęsłyśmy się z zimna. Czekałyśmy na busa półtorej godziny i jeszcze go przegapiłyśmy. W dziwny sposób odjeżdżał z innego miejsca, niż zwykle i zanim się zorientowałyśmy, pojechał. Podeszłyśmy do następnego, który też miał jechać w tym kierunku, tylko dopiero za kolejne półtorej godziny. Kierowca zadzwonił do tamtego, który po nas wrócił.
przystanek koleżanki super gość autobusista