Był rok chyba 2010, końcówka zimy. Pojechałam z drużyną harcerską na biwak w okolice Krotoszyna, Opalenicy itd. Była sama starsza młodzież, więc wymyślono nam nocny rajd po okolicy. Mróz kilkanaście stopni, dystans bardzo daleki, ja nie mam pojęcia, kto wpadł na taki pomysł. Godzina była już późna, po 24 na pewno, jedna z dziewczyn z mojej grupy zemdlała ze zmęczenia. Zasięgu brak, nie ma jak kogokolwiek wezwać. Zniosłyśmy ją na pobocze, poprzykrywałyśmy własnymi kurtkami i czekamy na zmiłowanie. Któraś miała kamizelkę odblaskową, stanęła przy jezdni i próbowała zatrzymać jakieś auto machając zapaloną komórką. Kilka przejechało (nie dziwię się: noc, środek lasu, totalne odludzie), w końcu zatrzymała się półciężarówka. W środku jeśli dobrze pamiętam dwóch mężczyzn i kobieta w wieku mniej niż średnim. Nasza bidulka dostała gorącej herbaty z termosu, kanapkę, a na końcu wszystkie zostałyśmy "na pace" podwiezione na punkt zborny.
To małe słowo, ale dziękujemy.
To małe słowo, ale dziękujemy.
autostop
Komentarze