Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
W ubiegłym roku wyjechalam do Włoch do pracy. Nowe miejsce nowi ludzi - początkowa znajomość języka zerowa, ale po pół roku mówiłam jak szalona. Kilka poznanych Polek w pracy i wspólne zwiedzanie.

Zblizał się grudzień, planowałyśmy juz powrót do Polski, wiec zakończyłyśmy pracę wczesniej, zwiedziłysmy jeszcze kilka miejsc i zapakowałyśmy w walizki. Wyruszyłyśmy na lotnisko. Zawsze zawoził nas szef, jednak wyjątkowo mu coś wypadło i trzeba było sobie radzic z 2 przesiadkami do Mediolanu z 9 walizakmi, każda z nas po 2 + bagaż podręczny, koszmar! Wielokrotnie na wszystkie możliwe pociągi się spóźniałysmy poprzez własną głupotę (np. zbyt długie siedzenie w poczekalni na plotkach), bądź ewentualne zdarzyłyśmy - z jęzorem na brodzie.
Na pierwszy pociag zdązyłyśmy, po 40 minutowej podróży, ze wszystkimi tabołami miałyśmy 5 minut, na przejście z 9 peronu, na 14. Schodów miliard. Wszystko szybko szybko, byłam na przodzie - silna ze mna kobita, taszczyłam jak oszalała. Pociąg jeszcze stoi - choć migają lampki na odjazd. Widząc koleżanki, które zdawały się być blisko- pakuję swoje walizki do pociągu, tj. podręczny (w którym były jedynie brudne ubrania i prostownica) i torebkę - a w niej dokumenty, telefony, zarobione przez ten czas pieniądze i wiele innych cennych rzeczy. Zabieram się, za największą walizkę (upchaną, że ledwo się zasunęła) dźwigam - a tu cyk- drzwi się zamknęły, i pociąg odjeżdża. Z moimi bagażami - beze mnie. Stoję jak wtyra kilka pierwszych sekund, potem zaczynam panikowac i płakać. Krzycze do koleżanek, które ledwo się wygrzebały po tych schodach, że wszystko przepadło, karta pokładowa, dokumenty, że moge już umierac. Pytam strażnika stacji, co mam zrobić, ten mi tłumaczy co i jak. Oferuje swoją pomoc, iż zadzwoni do maszynisty, bądź konduktora, owego pociagu, i że odbiore walizki na końcu trasy. Czyli jakieś 200 km dalej, niż planowałam pojechać. Aż tu nagle, co widze?. Idzie jakiś Włoch, z moją torebką w ręcę, i uśmiechem na twarzy, wręcza mi ją, mówiąc, że jeszcze jedna leży kawałek dalej. Ściskałam go z całych sił, i dziękowałam w niebogłosy! Wyruszyłam po 2 torbę, która faktycznie tam leżała, i była moja.

Wyobraźcie sobie, że jakis mądry człowiek jadący pociągiem, widział zaistniałą sytuacje, wyrzucił moje rzeczy przez okno. Cóż za szczęście, że to się stało we Włoszech. zupełnie inna mentalność. Gdyby to była Polska - o pechowych bagażach mogłabym zapomniec!

Oby więcej takich ludzi na świecie.

podróże stacja

Pobierz ten tekst w formie obrazka
12 września 2012, 13:42 przez mamcie (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
52
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
52

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…