Jechałam sobie spokojnie autobusem, zagęszczenie ludności na metr kwadratowy umiarkowane. Zatrzymujemy się na przystanku i do pojazdu (ledwo) wchodzi starszy pan. A właściwie bardzo starszy. Chudy, zgarbiony, trząsł się jak osika z laseczką w kościstej dłoni. Wstałam z siedzenia i proszę, żeby sobie usiadł. Na to pan przybrał minę wściekłego psa.
- Przepraszam najmocniej, czy pani sobie ze mnie żartuje?
Osłupiałam, o co chodzi?
Ale po chwili miły pan obdarzył mnie szerokim uśmiechem i rzekł uprzejmie:
- Jak śmiałbym siedzieć, kiedy młoda dama męczyłaby nóżki podróżą? To nie przystoi.
Po minucie dżentelmen przyjął miejsce od jakiegoś chłopca.
by choryczlowiek/piekielni.pl
- Przepraszam najmocniej, czy pani sobie ze mnie żartuje?
Osłupiałam, o co chodzi?
Ale po chwili miły pan obdarzył mnie szerokim uśmiechem i rzekł uprzejmie:
- Jak śmiałbym siedzieć, kiedy młoda dama męczyłaby nóżki podróżą? To nie przystoi.
Po minucie dżentelmen przyjął miejsce od jakiegoś chłopca.
by choryczlowiek/piekielni.pl
Komentarze