Historia, choć niekoniecznie zapierająca dech w piersiach, jest według mnie warta opisania.
Dnia pewnego, a było to w wakacje zeszłego roku, postanowiłam wybrać się z chłopakiem nad jeziorko by pokarmić kaczki. Ot taka nasza mała tradycja. Ustaliliśmy, że podjadę na jego osiedle i razem wsiądziemy w odpowiedni autobus. Dzień bardzo ciepły, wręcz trochę upalny, schowaliśmy się więc w cieniu drzewa niedaleko przystanku, umilając sobie czas rozmową. Ja, niższa od niego o głowę, spoglądająca się w górę śmiejąc się przy tym. On, lekko przygarbiony, wpatrujący się w dół z uśmiechem na ustach. W pewnym momencie podchodzi do nas mężczyzna, na oko lat trzydzieści, może i nawet czterdzieści, w każdym razie osoba całkowicie przez nas nieznana. Nie zwrócilibyśmy na niego większej uwagi, gdyby nie jego słowa skierowane bezsprzecznie w naszą stronę: "Pasujecie do siebie. Mam nadzieję, że będziecie mieć radosne życie. Pomodlę się za wasze szczęście." Co by nie mówić, byliśmy w dość dużym szoku po ich usłyszeniu, udało nam się jednak grzecznie podziękować owemu nieznajomemu mimowolnie uśmiechając się przy tym i tym samym zwracając mu uśmiech, który sam nam wcześniej posłał.
Do dziś kiedy sobie przypomnę o tej sytuacji zastanawiam się czy spełnił swoją obietnicę i, co ważniejsze, co go skłoniło do takich słów.
Dnia pewnego, a było to w wakacje zeszłego roku, postanowiłam wybrać się z chłopakiem nad jeziorko by pokarmić kaczki. Ot taka nasza mała tradycja. Ustaliliśmy, że podjadę na jego osiedle i razem wsiądziemy w odpowiedni autobus. Dzień bardzo ciepły, wręcz trochę upalny, schowaliśmy się więc w cieniu drzewa niedaleko przystanku, umilając sobie czas rozmową. Ja, niższa od niego o głowę, spoglądająca się w górę śmiejąc się przy tym. On, lekko przygarbiony, wpatrujący się w dół z uśmiechem na ustach. W pewnym momencie podchodzi do nas mężczyzna, na oko lat trzydzieści, może i nawet czterdzieści, w każdym razie osoba całkowicie przez nas nieznana. Nie zwrócilibyśmy na niego większej uwagi, gdyby nie jego słowa skierowane bezsprzecznie w naszą stronę: "Pasujecie do siebie. Mam nadzieję, że będziecie mieć radosne życie. Pomodlę się za wasze szczęście." Co by nie mówić, byliśmy w dość dużym szoku po ich usłyszeniu, udało nam się jednak grzecznie podziękować owemu nieznajomemu mimowolnie uśmiechając się przy tym i tym samym zwracając mu uśmiech, który sam nam wcześniej posłał.
Do dziś kiedy sobie przypomnę o tej sytuacji zastanawiam się czy spełnił swoją obietnicę i, co ważniejsze, co go skłoniło do takich słów.
nieznajomi
Komentarze