Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Będzie długo.
Od ponad trzech lat mieszkam w Wielkiej Brytanii, dokładnie w Szkocji, a że historia dokładnie sprzed roku, to
deszczowa.

Tydzień przed osiemnastymi urodzinami ukochanej (Lilly), a tym samym drugiej rocznicy naszego związku doszło do malej sprzeczki, która przeobraziła się w niezłą aferę. Co prawda zaczęło się od pozornie nieszkodliwej plotki i wina nie leżała po niczyjej stronie, postanowiłem, że schowam dumę do kieszeni i przeproszę - przecież to rocznica, osiemnastka itd itd.

Zostało parę godzin do planowanej imprezy, więc pomyślałem, że wpadnę wcześniej, wszystko załagodzę, pomogę w przygotowaniach...
Zamówiłem taksówkę, odwiedziłem jubilera i odebrałem zamówiony wcześniej pierścionek (nie zaręczynowy, aczkolwiek śliczny, z wypisaną datą naszej pierwszej randki), następnie kwiaciarnię, aby odebrać zamówiony wcześniej potężny bukiet róż, kupiłem nasze ulubione wino w sklepie obok i podreptałem z powrotem do taksówki. Dotarłem na miejsce, mocno zestresowany wysiadłem z auta i dość niepewnym krokiem udałem się w stronę domu "ukochanej". Zapukałem i szok. Drzwi utworzył półnagi facet, a za nim Lilly, owinięta prześcieradłem. Nieznajomy cofnął się i przepuścił Lilly, która nie wiedziała za bardzo co miała w danej sytuacji powiedzieć. Nie dając jej czasu do namysłu, wydarłem się na nią tak głośno, że chyba pół miasteczka mnie słyszało i odszedłem.
Taksówka zdążyła odjechać, a ja bez pieniędzy bylem zmuszony wracać do domu pieszo (przypominam ze lało jak z cebra).
Mniej więcej w połowie drogi powrotnej przechodziłem przez ulubiony plac miejscowych skejtów. Oczywiście zapomniałem, że lubią obsmarować krawężniki różnymi woskami, żeby łatwiej się po nich ślizgać. Ja oczywiście na jednym z owych krawężników wywinąłem pięknego orła i uderzyłem głową w ziemię tak mocno, że zapomniałem jak się nazywam.
Tutaj kończy się piekielna cześć, a zaczyna ta wspaniała.
Nieznajomy facet, który widział moje akrobacje zza szyby samochodu zatrzymał się, wysiadł, pomógł pozbierać mi się do kupy, zapakował mnie do auta, zabrał do siebie do domu i oddał w ręce żony i córki, aby opatrzyły głowę, która jak się okazało, lekko krwawiła. Rodzina poczęstowała mnie wyśmienitym obiadem i zaoferowała podwiezienie do domu, ale z racji, że mieszkałem dosłownie parę ulic dalej, podziękowałem grzecznie, wino wręczyłem panu, kwiaty pani, a córkę (Kasey) ucałowałem w dłoń i wybrałem się w stronę wyjścia. Samemu mi wyjść nie pozwolono, wiec Kasey zaproponowała, że mnie odprowadzi, w końcu to blisko itd itd. Spacer chociaż krótki, to bardzo przyjemny. Na pożegnanie wymiana numerów i uścisków. Od prawie roku mieszkamy razem.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
18 października 2011, 21:58 przez Konto usunięte | Do ulubionych
Głosów
284
(w tym negatywnych:
9
)
plus Wspaniałe
275

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…