Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
To były nasze początki w Anglii. Żyło się dość skromnie, a nawet bardzo skromnie, bo z jednej pensji utrzymać 4-osobową rodzinę nie było łatwo, mimo, że mieszkaliśmy na pokoju. Wnioski na benefity złożyliśmy, ale na to czeka się miesiącami, a nawet i dłużej. W domu, w którym wynajmowaliśmy pokój mieszkał jeszcze młody chłopak i starsza pani z córką. Pewnego dnia pani (powiedzmy) Teresa, zapytała nas, czy chcielibyśmy jakieś zabawki dla dzieci (2 synków, wówczas w wieku 1 i 2,5 roku), bo ona ma znajomą w pracy, której o nas opowiadała i ta znajoma ma jakieś zabawki po swoich dzieciach, którymi się już nie bawią. Oczywiście chcieliśmy, bo z Polski zabraliśmy dosłownie po jednej zabawce, a na nowe nas nie było stać. Po jakimś czasie, znajoma tej pani Teresy, Gosia, poprosiła o spotkanie. Zaprosiliśmy ją na kawę. Okazało się, że jesteśmy w podobnym wieku i nasze dzieci też! Porozmawiałyśmy sobie o życiu w UK, o naszej sytuacji, o dzieciach itp. Wywarła na nas wszystkich bardzo miłe wrażenie. Dwa dni później dostałam telefon od Gośki, z pytaniem, czy może nas znów odwiedzić. Gdy zobaczyłam ją w progu domu, po prostu oniemiałam - Gośka i jej mąż obładowani torbami z zakupami i z uśmiechami na twarzy stwierdzili, że byli na zakupach i zrobili też trochę dla nas! Były tam produkty spożywcze, słodycze i owoce dla dzieci, ale też komplet naczyń, sztućców, kilka garnków, toster, miski kuchenne i kilka podobnych rzeczy. W bagażniku mieli jeszcze łóżeczko dla naszego młodszego synka. Oczywiście, nie wzięli od nas za to wszystko ani pensa! Byliśmy naprawdę wzruszeni i szczęśliwi. Dzięki nim nasz start na obczyźnie był o wiele łatwiejszy. Nigdy nie zapomnę tego, co dla nas zrobili "obcy ludzie"!

Pobierz ten tekst w formie obrazka
3 września 2011, 22:54 przez ~nightnurse | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
409
(w tym negatywnych:
12
)
plus Wspaniałe
397

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…