W zeszłym roku po Wszystkich Świętych wracałam pociągiem do Krakowa, gdzie studiuję. Bez namysłu kupiłam bilet studencki. Do domu na takim jechałam i wszystko było ok. Kontrola. Spokojnie podaję bilet, legitymację i co słyszę?
- Legitymacja nieważna!
Szok, zastanawiam się co jest grane... No tak. Nie podbiłam jej (była ważna do 31. października). I tu kolejny zonk! Nie mam pieniędzy przy sobie, więc nie mam jak dopłacić do pełnego biletu. Pięknie... Mandacik się szykuje.
Wtedy spadł mi z nieba anioł w postaci miłej dziewczyny jadącej ze mną w przedziale, która bez namysłu pożyczyła mi potrzebną kwotę.
W Krakowie zaraz poszłam z nią do bankomatu i oddałam jej dług.
Chciałam ją serdecznie pozdrowić za ratunek! Gdyby nie ona, musiałabym płacić dużo więcej za mandat.
- Legitymacja nieważna!
Szok, zastanawiam się co jest grane... No tak. Nie podbiłam jej (była ważna do 31. października). I tu kolejny zonk! Nie mam pieniędzy przy sobie, więc nie mam jak dopłacić do pełnego biletu. Pięknie... Mandacik się szykuje.
Wtedy spadł mi z nieba anioł w postaci miłej dziewczyny jadącej ze mną w przedziale, która bez namysłu pożyczyła mi potrzebną kwotę.
W Krakowie zaraz poszłam z nią do bankomatu i oddałam jej dług.
Chciałam ją serdecznie pozdrowić za ratunek! Gdyby nie ona, musiałabym płacić dużo więcej za mandat.
kochane PKP
Komentarze