Przypomniało mi się pierwsze "starcie" z Panem Policjantem. Na szczęście zaliczał się do Wspaniałych i... posłuchajcie sami.
Praca wymaga ode mnie częstych wyjazdów do innych miast. Wracam któregoś razu do domu, strasznie zła, głodna i zmęczona (znacie to uczucie, kiedy chcecie znaleźć się już w swoim łóżku i móc się wyłączyć? Właaaśnie...)
Zła, bo jakiś... pacan stuknął mi w autko na parkingu i rozbił szybkę od światła. Oczywiście uciekł.
Trudno, prosta droga, depnęłam nieco, żeby przyspieszyć, a tu zza górki suszareczka. W myślach zakotłowała mi się wiązanka, zęby zaczęły zgrzytać. Zjeżdżam na pobocze i zaczyna się... Przekroczenie prędkości (nie tak dużo, ale...), brak zapiętych pasów i ten nieszczęsny reflektor... Pan Policjant zaprosił do radiowozu i informuje, że musi zatrzymać dowód rejestracyjny (bo szybka...).
No łzy mi w oczach stanęły. Samochodu potrzebuję, a tu taki psikus.
Policjant popatrzył, nagle uśmiecha się i podając mi dowód mówi:
- Ale nie mogę zatrzymać dowodu, skoro go pani nie wzięła.
Tak, skończyło się na 50 zł za brak dowodu rejestracyjnego, zamiast kilku stówek.
Dopiero w samochodzie zauważyłam, że mam dwa papierki. Jeden z nieszczęsnym mandatem, a drugi z numerem telefonu. Na następny dzień zadzwoniłam i... niedawno minął nam rok razem.
Praca wymaga ode mnie częstych wyjazdów do innych miast. Wracam któregoś razu do domu, strasznie zła, głodna i zmęczona (znacie to uczucie, kiedy chcecie znaleźć się już w swoim łóżku i móc się wyłączyć? Właaaśnie...)
Zła, bo jakiś... pacan stuknął mi w autko na parkingu i rozbił szybkę od światła. Oczywiście uciekł.
Trudno, prosta droga, depnęłam nieco, żeby przyspieszyć, a tu zza górki suszareczka. W myślach zakotłowała mi się wiązanka, zęby zaczęły zgrzytać. Zjeżdżam na pobocze i zaczyna się... Przekroczenie prędkości (nie tak dużo, ale...), brak zapiętych pasów i ten nieszczęsny reflektor... Pan Policjant zaprosił do radiowozu i informuje, że musi zatrzymać dowód rejestracyjny (bo szybka...).
No łzy mi w oczach stanęły. Samochodu potrzebuję, a tu taki psikus.
Policjant popatrzył, nagle uśmiecha się i podając mi dowód mówi:
- Ale nie mogę zatrzymać dowodu, skoro go pani nie wzięła.
Tak, skończyło się na 50 zł za brak dowodu rejestracyjnego, zamiast kilku stówek.
Dopiero w samochodzie zauważyłam, że mam dwa papierki. Jeden z nieszczęsnym mandatem, a drugi z numerem telefonu. Na następny dzień zadzwoniłam i... niedawno minął nam rok razem.
Komentarze