Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LaviRezete

Zamieszcza historie od: 17 września 2011 - 19:00
Ostatnio: 17 lutego 2012 - 16:08
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 768
  • Komentarzy: 1
  • Punktów za komentarze: 1
 
Przypomniało mi się pierwsze "starcie" z Panem Policjantem. Na szczęście zaliczał się do Wspaniałych i... posłuchajcie sami.

Praca wymaga ode
mnie częstych wyjazdów do innych miast. Wracam któregoś razu do domu, strasznie zła, głodna i zmęczona (znacie to uczucie, kiedy chcecie znaleźć się już w swoim łóżku i móc się wyłączyć? Właaaśnie...)
Zła, bo jakiś... pacan stuknął mi w autko na parkingu i rozbił szybkę od światła. Oczywiście uciekł.
Trudno, prosta droga, depnęłam nieco, żeby przyspieszyć, a tu zza górki suszareczka. W myślach zakotłowała mi się wiązanka, zęby zaczęły zgrzytać. Zjeżdżam na pobocze i zaczyna się... Przekroczenie prędkości (nie tak dużo, ale...), brak zapiętych pasów i ten nieszczęsny reflektor... Pan Policjant zaprosił do radiowozu i informuje, że musi zatrzymać dowód rejestracyjny (bo szybka...).
No łzy mi w oczach stanęły. Samochodu potrzebuję, a tu taki psikus.
Policjant popatrzył, nagle uśmiecha się i podając mi dowód mówi:
- Ale nie mogę zatrzymać dowodu, skoro go pani nie wzięła.
Tak, skończyło się na 50 zł za brak dowodu rejestracyjnego, zamiast kilku stówek.

Dopiero w samochodzie zauważyłam, że mam dwa papierki. Jeden z nieszczęsnym mandatem, a drugi z numerem telefonu. Na następny dzień zadzwoniłam i... niedawno minął nam rok razem.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
18 grudnia 2011, 21:51 przez LaviRezete (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
265
(w tym negatywnych:
9
)
plus Wspaniałe
256
Krótka(?) historia o tym, że nie warto ulegać stereotypom.

Wracałam z matką od cioci. Ciocia ma domek uroczy, ale na
działce otoczonej lasem. Do domku prowadzi dość długa ścieżka przez las, która łączy się z ulicą.
Niestety, panowie, którzy na drodze położyli nowy asfalt nie pomyśleli o zrobieniu zjazdu na leśną dróżkę (która prowadzi też do kilku innych zabudowań) i powstał kilkucentymetrowy uskok.

Przebrnęłyśmy przez las (a padało ostatnio, i droga rozmiękła nieco), matka próbuje wjechać na drogę asfaltową.
Tak, łatwo się domyślić. Przednie koło wjechało, drugie zawisło w powietrzu, a tylne zapadły się w błotko. Samochód się malowniczo zawiesił na uskoku.

Wysiadłyśmy z samochodu, ale dwie drobne kobitki nie miały szans zepchnąć go w którąkolwiek stronę. Zaczęło się już robić ciemno, a droga była raczej mało uczęszczana.

Patrzę - jedzie jakiś samochód. Super! Samochodem okazał się sportowy wózek z przyciemnianymi szybami, na przednich miejscach udało mi się wypatrzeć panów karków. Zwolnili, przejechali obok nas dokładnie się przypatrując. Mnie i matkę oblał już pot, bo sytuacja się robi niefajna.

Wózek odjechał kawałek, zatrzymał się, a z niego wysiada czterech stałych bywalców siłowni. Pierwsza myśl "uciekamy". Ale po pierwsze: matka do biegania się nie nadaje, po drugie: co z samochodem, a po trzecie: co ma być to będzie.

Podeszli do naszego autka, pocmokali, w końcu jeden [K] się odezwał do [R]eszty:
[K]: Wypchniemy go?
[K2]: A co, k#$%a, będziesz stał i się patrzył?

Ja i matka stałyśmy lekko podmurowane. Panowie podeszli, coś zgrzytnęło (pewnie podwozie o asfalt) i oto autko stoi już na asfalcie.

[K]: Jedźcie ostrożnie kobitki, może wreszcie zrobią ten zjazd, bo sam żem tu k#$%a wisiał ostatnio.
Pomachali nam i pojechali.


I niech ktoś powie, że dresy to źli ludzie.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 września 2011, 19:23 przez LaviRezete (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
525
(w tym negatywnych:
13
)
plus Wspaniałe
512

1