Zdarzenie miało miejsce w wydziale komunikacji w Katowicach.
Skończył mi się dowód rejestracyjny, więc musiałam go wymienić. Po wejściu do urzędu zapytałam się Pana z ochrony, gdzie mam załatwić moją sprawę. Pan z uśmiechem na twarzy zaprowadził mnie do okienka, po czym poinformował, że będę musiała zapłacić za dokument i on mnie przeprowadzi służbowym przejściem do kasy, żebym nie musiała wychodzić na zewnątrz. Dodatkowo zaznaczył, że muszę przynieść tablice rejestracyjne bo Pani urzędniczka musi umieścić na nich naklejki. I tu miałam duży problem, bo moje tablice są specjalnie przymocowane (przez zapobiegliwego tatuśka) przed kradzieżą i demontaż ich pewno wymagał by wyrwanie zderzaka. Pan z uśmiechem powiedział, że to nie problem i tylko mam powiedzieć Pani w okienku, że to on nalepi te nieszczęsne naklejki.
Jak obiecał, tak też zrobił.
Jestem temu Panu ogromnie wdzięczna bo zyskałam bardzo dużo czasu i nie musiałam rozbierać samochodu.
Skończył mi się dowód rejestracyjny, więc musiałam go wymienić. Po wejściu do urzędu zapytałam się Pana z ochrony, gdzie mam załatwić moją sprawę. Pan z uśmiechem na twarzy zaprowadził mnie do okienka, po czym poinformował, że będę musiała zapłacić za dokument i on mnie przeprowadzi służbowym przejściem do kasy, żebym nie musiała wychodzić na zewnątrz. Dodatkowo zaznaczył, że muszę przynieść tablice rejestracyjne bo Pani urzędniczka musi umieścić na nich naklejki. I tu miałam duży problem, bo moje tablice są specjalnie przymocowane (przez zapobiegliwego tatuśka) przed kradzieżą i demontaż ich pewno wymagał by wyrwanie zderzaka. Pan z uśmiechem powiedział, że to nie problem i tylko mam powiedzieć Pani w okienku, że to on nalepi te nieszczęsne naklejki.
Jak obiecał, tak też zrobił.
Jestem temu Panu ogromnie wdzięczna bo zyskałam bardzo dużo czasu i nie musiałam rozbierać samochodu.
Komentarze