Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Przypomniała mi się historia na temat tego, że dobrzy ludzie jeszcze istnieją. Mowa tu o pewnym weterynarzu.

Mieszkając jeszcze z
rodzicami, pewnego lata zostałam na domostwie z moją młodszą siostrą, babcią i moim ukochanym pupilem rasy jamnik.

Wszystko fajnie, luz blues i orzeszki do momentu, aż mojego psiaka nie dorwał inny duży pies. Pamiętam jak babcia wpadła z prędkością światła do pokoju z krzykiem, że pies poszarpany co robić.
Zbiegam zobaczyć czy faktycznie jest tak źle jak mówi bo babcie jak to babcie z igły zrobią widły. Jednak tym razem jej panika była uzasadniona.

Mój psiak był z jednej strony różowiutki. Dlaczego? A to dlatego, że miał na wierzchu żywe mięso. Pies sąsiada jak złapał go zębiskami przy szyi tak rozpruł mu skórę do brzuszka. Pełno krwi, mięśnie na zewnątrz, widać, że robi się ospały co oznacza, że raczej kiepsko z nim. I teraz zaczyna się najlepsza część.
Co ja mam teraz zrobić z tym psem? Jest sobota popołudniu - gdzie ja o tej porze znajdę weterynarza? Jadę do naszego miejscowego i słyszę " niestety nie mogę Pani pomóc - nie mam sprzętu". I rób co chcesz. Dzwonie do innego. Nie odbiera. Następny to samo.

W tym momencie zastosowałam metodę wujka googla i znalazłam weterynarza jakieś 20 km od mojej miejscowości. Dzwonie, opowiadam jaka jest sytuacja, że nie wiem co mam robić i, że mój psiak prawdopodobnie już teraz odchodzi do psiego nieba.
Widać, że Pan M.L jest weterynarzem z powołania. Powiedział, że co prawda godzinę temu zamknął już gabinet ale wróci i coś poradzimy.
Historia kończy tym, że mój pies miał 15 szwów zewnętrznych i 20 wewnętrznych rozpuszczalnych. Przeszedł skomplikowaną operację i dzięki dobremu sercu Pana Doktora cieszył się życiem przez następne lata.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 sierpnia 2013, 16:59 przez duszazsercem (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
103
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
103

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…