yadira ♀

5 lat temu dostałam psa. Zupełnie nie takiego jak chciałam (marzył mi się whippet lub kundelek ze schroniska), w typie rasy której bardzo nie lubiłam (labrador). Ale skoro już jest i matka nie ma zamiaru go oddać, no to trzeba się zająć.. W wieku 2 lat wyszło, że suczka ma alergię. Nie wiadomo na co, testy skórne to duży wydatek, matka twierdziła, że nic się nie dzieje, a pies wydrapywał sobie rany i wygryzał sierść. Wyglądało to, krótko mówiąc, ŹLE.
Można było też sprawdzić, czy to nie jest alergia pokarmowa, tj. na określoną ilość czasu zmieniało się karmę. I tu pojawił się problem, bo worek 12kg kosztował.. 260zł. I to po cenie hurtowej, bo pani weterynarz wiedziała, że za psa płacę sama. Wtedy też od jakiegoś czasu pomagałam pewnej Fundacji dla Zwierząt, głównie robiłam zdjęcia psom ze schronisk, hotelików i domów tymczasowych oraz przesyłałam swoje zdjęcia na cegiełki. Wiedziałam, że kasy prawie nie mają, psy są po operacjach, sterylizacjach, muszą chodzić na rehabilitację czy brać drogie leki z powodu różnych chorób.
I kiedyś od Pani Prezes dostaję sms′a: "yadira, jedź do naszej wetki, masz niespodziankę". Zdziwiłam się, ale pojechałam. A na miejscu worek 12 kilo karmy już na mnie czekał..
Skąd miała pieniądze? Nie mam pojęcia. Oprócz wszystkich psów potrzebujących, Pani Prezes ma też swoją, bardzo chorą suczkę, na którą wydaje mnóstwo pieniędzy, a mimo to znalazła nieosiągalną dla mnie kwotę, by mi pomóc.
Nie potrafiłam się nadziękować, a na pytanie jak mam się odwdzięczyć usłyszałam tylko, że mogę przysłać im więcej zdjęć na cegiełki. :)

P.S - okazało się, że to nie alergia pokarmowa, choć obecnie na diecie BARF pies drapie się o wiele, wiele mniej.

Fundacja dla Zwierząt A...