Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bratkowa

Zamieszcza historie od: 28 maja 2012 - 11:52
Ostatnio: 11 listopada 2017 - 21:16
O sobie:

:)

  • Historii na głównej: 11 z 13
  • Punktów za historie: 729
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 1
 
Kilka dni temu robiłam zakupy w sklepie jednego z sieciowych marketów. Kupiłam między innymi kilka "słoiczków" dla synka. Pani kasjerka po zeskanowaniu zakupów dołożyła mi do nich jeszcze jeden ze słowami "za jeden grosz". Najwyraźniej była jakaś promocja której nie zauważyłam. Dzięki pani kasjerce wróciłam z dodatkowych słoiczkiem za darmo. Mała rzecz a cieszy.

kasjerka

Pobierz ten tekst w formie obrazka
5 maja 2016, 21:31 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
15
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
15
Byłam sobie u spowiedzi. Po spowiedzi zaś na rozmowie z Księdzem, który mnie spowiadał, bo potrzebowałam duchowych i nie tylko porad. Ksiądz zaproponował na rozmowę przyparafialną kawiarenkę na co ja, że nie jestem przy kasie (prawdę mówiąc miałam tylko ostatnie kilkanaście złotych przewidziane na ten miesiąc), więc ja tylko herbatę jakby co. Na co Ksiądz, że On zapłaci, żebym się nie martwiła. I tak zrobił, mimo moich protestów, zapłacił za herbatę i jeszcze próbował mnie namówić na ciastko na Jego koszt (wykręciłam się, że powinnam się odchudzać- święta prawda, co widać gołym okiem). Ten Ksiądz to zaprzeczenie wszelkich krzywdzących opinii o interesowności księży.
Ps. Kiedy pisałam tę historię przypomniało mi się, że ten sam Ksiądz odprawił za mnie za darmo i z własnej inicjatywy mszę, kiedy leżałam w szpitalu i byłam w trudnej sytuacji(jest Kapelanem Szpitalnym). Czy nie jest jednym ze Wspaniałych?

Pobierz ten tekst w formie obrazka
5 maja 2016, 22:34 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
28
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
28
Wspaniała jest pani Maria, która pracuje w tym samym budynku. Wspiera mnie życzliwymi radami, a dziś mnie zaskoczyła i specjalnie dla mnie przyniosła do poczytania książkę o aniołach. Zaproponowała też, że skoro jutro jedzie na czuwanie modlitewne do Częstochowy, to mogę napisać inwencję, a ona ją zawiezie. Wczoraj dostałam też od Niej prezent- pendrive, a kiedyś praktyczny notes z długopisem. Wiem, że są promocyjne i być może ma ich więcej, ale mogła je przecież dać komuś z rodziny albo nawet sprzedać. Pozdrawiam serdecznie.

prezent rady życzliwość

Pobierz ten tekst w formie obrazka
12 października 2012, 11:12 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
28
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
28
zarchiwizowany
Byłam dziś w osiedlowym markecie. Mimo usilnych starań nie mołam znaleźć kakao. Poprosiłam o pomoc ekspedienkę, która coś tam wykładała. Nie dość, że chodziła ze mną po całym sklepie, potem poszła zapytać się koleżanki na kasie, a w końcu ... szefowej, żeby je znaleźć, to jeszcze na koniec, kiedy grzecznie podziekowałam za pomoc ... przeprosiła,że nie wiedziała od razu. Czad :))

Ekspedienka

Pobierz ten tekst w formie obrazka
25 sierpnia 2012, 15:57 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj | było | Do ulubionych
Ocena: 11 (Głosów: 11)
Na ostatnim roku wyjechałam na semestr studiów do Włoch. Wylądowałam w Cassino (obok Monte Cassino), gdzie Polek było ... 2 plus te trzy, które mną przyjechały. Moja znajomość języka nie była na początku najlepsza. Czułam się samotna bez mojej rodziny, przyjaciół, znajomych, czułam się obco. Codziennie byłam na mszy w pobliskim kościele. I tam poznałam Wspaniałe. Miejscowe starsze panie, które działały przy parafii. Zobaczyły nową (może wyglądałam na lekko zagubioną) i SAME podeszły i zagadały. Najwięcej pomogły mi Maria (emerytowana nauczycielka angielskiego), Tina i jej mąż. Zawsze będę pamiętać dobroć Tiny i jej męża.

Zaprosiła mnie do siebie (obcą osobę, znaną jej jedynie z mszy w kościele) na domowy obiad. Zapytała czy nie tęsknię za domem i zaproponowała, żebym zadzwoniła z jej domowego telefonu do mamy. To były czasy, gdy komórki dopiero wchodziły użycie, ja takiego cuda nie posiadałam i dzwoniłam do domu z budki i rzadziej niż raz na miesiąc (straszne koszty). Po obiedzie dała mi jedzonko na drogę, a jak się wzbraniałam to kazała wziąć "dla koleżanek". Potem zapraszała mnie jeszcze na obiad ileś razy. Ciągle czymś mnie obdarowywała. Podarowała mi cudną figurkę aniołka, którą się zachwyciłam. Stawiam ją przy żłóbku. Kiedy dowiedziała się, że zbieram muszle, to dała mi dwie duże muszle, które przywiozła z nad morza. Dała mi też śliczny pierścionek z motylem, który, jak twierdziła, nosiła często będąc młodą dziewczyną. Wczoraj miałam go w pracy, zawsze jak go zakładam myślę o Tinie i błogosławię ją w duchu. Na Wielkanoc dała mi maluteńką kurkę na gniazdku i powiedziała, że u nich jest taki zwyczaj obdarowywania najbliższych takimi rzeczami w tym czasie (stawiam ja na Wielkanoc na nóżce od monitora w pracy). Mam też w domu malutkie porcelanowe pudełeczko z bratkami, które usłyszawszy, że kocham bratki, natychmiast opróżniła z kotek cukru, umyła i wcisnęła mi nieomal siłą. Jej mąż (wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie) nazywał mnie swoją gwiazdką i córką. Któregoś dnia kupił specjalnie dla mnie świeżych fig, nigdy ich wcześniej nie jadłam. Gdy w Cassino odwiedziły mnie siostra i przyjaciółka zaprosili na obiad całą nasza trójkę. Kiedy dowiedzieli się, że mam urodziny, wyciągnęli specjalne ciasto i powbijali w niego świeczki. Mam zdjęcia jak je dmucham :D Mąż Tiny postanowił kupić mi prezent na imieniny i zamówił w "tele-zakupach" komplet: bransoletkę, korale i kolczyki z ... bursztynów i złota (nie była to para bogaczy, normalny, ładny domek na przedmieściu). Byłam w szoku.
Maria z kolei zaprosiła mnie na domowa lazanię, a potem razem pojechaliśmy na tydzień na wolontariat do ... Chorwacji, gdzie opiekowaliśmy się nieuleczalnie chorymi dziećmi w zaniedbanym szpitalu (ale to chyba osobna historia :P).


Naprawdę Tina i jej mąż (oraz inne Wspaniałe Panie) byli moim światełkiem w tym trudnym emocjonalnie czasie, w mojej samotności. To było niesamowite, niepodziewane i bardzo tego potrzebowałam. Przez kolejne lata pisałam z Tiną listy, a teraz, kiedy mój włoski w skutek nieużywania znacznie się pogorszył, piszemy przynajmniej pocztówki na święta. Dziękuję!!

w obcym kraju straszą Pani

Pobierz ten tekst w formie obrazka
29 czerwca 2012, 12:00 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
86
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
86
Lokatorka mojej siostry wychodziła w sobotę za mąż. Ze względów finansowych nie robili nie tylko wesela, ale nawet uroczystego obiadu. Kiedy dowiedzieli się o tym ludzie w wspólnocie parafialnej do której należeli postanowili zrobić im przyjęcie-niespodziankę. Ksiądz proboszcz (wspaniały, o którym już pisałam) udostępnił dużą salę parafialną z nagłośnieniem i malutką kuchenką. Zorganizowali się i każdy (kto chciał) przyniósł ciasto albo sałatkę (były zapisy). Widziałam chłopaka, który przyniósł całą dużą, sportową torbę - taką, jak się pakuje na tydzień) soków i ciastek, widziałam kobietę niosącą łubiankę truskawek, moja siostra cioteczna przywiozła jabłka ze swojego sadu, siostra upiekła blachę ciasta itd. Ludzie pozgłaszali się i poprzychodzili też wcześniej porobić kanapki i koreczki albo nakryć do stołów i udekorować. Chłopaki rozstawili kolumny i przygotowali muzykę, wyciągnęli drabinę i zaciemnili okna. Dziewczyna, która zawodowo zajmuje się wystrojem sali weselnych, zrobiła profesjonalne dekoracje - sama chciała bym takie mieć. Chłopak, który jest cukiernikiem, upiekł prawdziwy tort weselny. Ksiądz, który prowadzi tę wspólnotę, dał po cichu pieniądze na składniki do kanapek i koreczków, orzeszki, mleko do kawy itd. Niesamowite było widzieć tych wszystkich uwijających się ludzi. Do mszy służyło 8 chłopa, z 15 osób śpiewało do mikrofonów w ramach oprawy muzycznej. Przygotowano też rzutnik i pierwszy raz w życiu oglądałam mecz na weselu :D Pan Młody ostro kibicował :P Na koniec ludki sprawnie pozwijali dekoracje, pozmywali i posprzątali. Było super!

Wesele

Pobierz ten tekst w formie obrazka
18 czerwca 2012, 11:44 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
158
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
158
Historia o wspaniałym proboszczu.
Mój proboszcz jest wspaniały, wielu tak mówi. Parafia jest prężna i zadbana, ciągle coś się dzieje,
praktycznie brakuje salek na spotkania. Jako historyka moje własne doświadczenie.
Chciałam dać na mszę. Poszłam więc do zakrystii, podaję datę no i wyciągam pieniądze. Proboszcz popatrzył na banknot, popatrzył na mnie (wtedy jeszcze studentka dzienna, o czym ksiądz wiedział) i powiedział, że to za dużo. I wydał mi "resztę". Dodam, że to duże miasto i myślę, że ludzie zwykle dają tyle co ja, albo raczej więcej.

Proboszcz

Pobierz ten tekst w formie obrazka
11 czerwca 2012, 12:57 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
95
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
95
Mam tendencję do gubienia rozmaitych rzeczy. Ostatnio zdarzyło mi się to w Tatrach. Zakupiłam coś tam w schronisku w Starej Roztoce i wyszłam przed schronisko. Tam rodzinna grupa poprosiła mnie o zdjęcie. Przy trzecim ujęciu z budynku wyszedł turysta i zawołał czy ktoś nie zostawił czerwonego portfela. To był mój. :0 Dziękuję serdecznie za troskę. Ładnie bym wyglądała bez portfela, albo (wersja optymistyczna) gdybym musiała się po niego wracać biegiem z miejsca w którym bym zauważyła jego brak (np. 8 km dalej).

Zguba

Pobierz ten tekst w formie obrazka
4 czerwca 2012, 10:06 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
57
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
57
Rok temu Europejskie Spotkanie Młodzieży (Taize) odbywało się w Holandii, w Rotterdamie. (W czasie takich spotkań, zwanych pielgrzymką zaufania przez ziemię ludzie ZA DARMO nocują i częstują śniadaniami obcych, młodych ludzi przez kilka ostatnich dni grudnia). Piękne miasto z mnóstwem kanałów i rowerów. Przygarnęła nas (cztery dziewczyny) rodzinka protestantów. Oddali nam dwa pokoje – jeden na górze i jeden gościnny z wielkim łóżkiem. Karmili nas obficie i to nie tylko rano, ale i wieczorem (do tego się nie zobowiązywali). Dogadywaliśmy się po angielsku, ja w razie czego dołączałam migowy :P Na obiad noworoczny zrobili dla nas miejscowy deser, w który ... wbili polską flagę. Na pożegnanie gospodyni podarowałam nam specjalny list z aniołami (bo kochała anioły), który przed naszym przyjazdem napisała z myślą o gościach, którzy przybędą do jej domu. Jeden z miejscowych chłopaków poświęcił dwa dni na oprowadzenie nas po mieście w przerwie między modlitwami. Po modlitwie po pokój o północy w Nowy Rok wyszliśmy wszyscy przez kościół i pastor wypuścił całą serię sztucznych ogni (kocham fajerwerki!), a potem ugoszczono nas stertami łakoci no i ciepłą kawą i herbatą. Podobnie ugoszczono nas pierwszego dnia, po przyjeździe, gdy rozdzielano nas do rodzin. Wszystko bezinteresownie. I wszyscy byli naprawdę serdeczni :)

Rotterdam Taize

Pobierz ten tekst w formie obrazka
4 czerwca 2012, 10:11 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
74
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
74
Europejskie Spotkania Młodzieży (Taize) nazywane są pielgrzymką zaufania przez ziemię. I słusznie. Same w sobie są dowodem na istnienie wspaniałych wśród nas. Od 30 lat rok w rok tysiące i dziesiątki tysięcy młodych ludzi z całej Europy przyjeżdża co roku w okolicach Nowego Roku do kolejnego miasta. W zeszłym roku był to Berlin, za rok Rzym. Byłam, widziałam, zostałam ugoszczona, sam gościłam, dlatego pozwalam sobie umieścić tę historię ku pokrzepieniu serc. Ludzie z danego miasta oferują ZA DARMO przez kilka kolejnych dni miejsca do spania i śniadania przybywającym do nich OBCYM ludziom. Inni ludzie z poszczególnych parafii w danym mieście przygotowują dla nich powitalną ciepłą herbatkę i mapki ze wskazówkami jak dotrzeć do swoich gospodarzy, a potem codziennie poranne modlitwy. (W Berlinie czekali na nas także z zupą i ciasteczkami, a była to mała katolicka parafia i w zasadzie przyjechało nas tam tylu, ich liczy cała ta wspólnota. Były nawet kwiaty w wazonach. Wow.) Tysiące młodych ludzi z różnych krajów zostawiają swoje rodziny już w drugi dzień Bożego Narodzenia i przyjeżdżają wcześniej do tzw. grupy pracy, aby przygotować wystrój hal na modlitwę, przywitać wszystkich i pokierować do odpowiednich parafii, rozdawać posiłki i nauczyć się pieśni (większość w obcych językach), aby później upiększać modlitwy śpiewem w grupie chóru.
W Belinie trafiłyśmy do rodziny, która mówiła po polsku, bo spędzili u nas 6 lat. Dowiedzieliśmy się, że Pani domu specjalnie śpieszyła się remontem, aby zdążyć odnowić pokój, w którym mieszkaliśmy. Częstowali nas nie tylko przepysznymi i obfitymi śniadaniami, ale jeszcze wieczorem dokarmiali nas i dawali kanapki na drogę (w halach wydawano dla nas obiady i ciepła kolację). Pani domu upiekła specjalnie ciasto i to nie raz. Ponieważ mieszkaliśmy na dalekich przedmieściach, codziennie wyjeżdżali na nas wieczorem na pociąg, abyśmy nie musieli wędrować nocą na nogach kilku kilometrów, często też rano porzucali nas do kościoła, gdzie w salce parafialnej tradycyjnie czekały po modlitwie herbatka, kawa, ciasteczka i różowe żelki w kształcie krówek (do parzenia kawy wyruszała ofiarnie nasza gospodyni). Śpiewali z nami polskie piosenki, o ile tylko umieli się włączyć. Sprawdzili w słowniku co znaczy moje nazwisko (jest niemieckojęzyczne), ściągnęli nam muzykę do Pana Tadeusza do poloneza, którego tańczyliśmy na Sylwestra w ramach święta narodów, pan domu podarował nam własną książkę napisaną po polsku i niemiecku. I wszystko to absolutnie za jedyne dziękuję. Więc tutaj: DZIĘ-KU-JĘ! Ileż zaufania trzeba mieć, by wpuścić nieznanych, młodych ludzi do domu, przenocować ich i nakarmić.
Aha. Ja już zaczynam szukać samolotu do Rzymu.

Taize Berlin

Pobierz ten tekst w formie obrazka
1 czerwca 2012, 15:23 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj (7) | Do ulubionych
Głosów
40
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
40