Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

 

Wiecie co? Mam cudownego męża! Kocham Go i wiem, że on mnie też. A dlaczego?
Nie dlatego, że codziennie mi
to mówi – bo tego nie robi.
Nie dlatego, że codziennie przynosi mi bukiet kwiatów – tego też nie robi.
Ale dlatego, bo pomimo przypominania mi 15 razy przed wyjściem z domu na zakupy, że chodnik jest śliski i żebym uważała jak będę wychodzić z klatki to poczeka przed tą klatką, żeby podać mi rękę.
Bo gdy palnę że skończyły mi się płatki On będzie o tym pamiętał za 3 dni na zakupach, gdy ja zapomnę.
Bo gdy idziemy ruchliwą ulicą On wiedząc, że boję się przejeżdżającego TIRa, zatrzyma się i osłoni mnie własnym ciałem, żebym się nie bała.
Bo wiedząc, że zgubiłam się w centrum stolicy, gdyż pomyliłam tramwaje, zaraz po wyjściu ze szpitala zacznie biegać i szukać mnie między stacjami z rozładowanym telefonem, żeby upewnić się, że bezpiecznie dojadę do domu i chociaż wsiądę do odpowiedniego pociągu (skoro pomyliłam tramwaje).
Bo dzięki niemu wyszłam z ciężkiej depresji mając myśli samobójcze i mając napady histerii w których „bałam się” nawet Niego.
Bo pilnował, żebym wtedy brała leki – nie tak jak ja chcę – raz na zawsze, tylko tak jak powinnam – żeby się wyleczyć.
Bo potrafi zwolnić się z pracy, gdy tylko napiszę, że się gorzej czuję.

Okazywanie uczuć nie jest wtedy, gdy codziennie się to mówi, ale w takich prostych czynnościach.
I choć czasami wypije – jak to każdy chłop i wściekam się na niego do granic możliwości to nie zamieniłabym Go na nikogo innego.
Drogie Panie! Doceńcie swoich mężów, a nie tylko narzekacie, że znowu pijany, że wyszedł z kolegami, że znowu śpi po pracy. – zmęczony to śpi. A gdy jest pijany? Nie róbcie awantury tylko pomóżcie się rozebrać i bezpiecznie dogramolić Go do łóżka.
Bo przecież na tym polega miłość
Popatrzcie na to co dla Was robi, a nie tylko co mówi.

miłość mąż

Pobierz ten tekst w formie obrazka
23 stycznia 2017, 12:07 przez kwasiak (PW) | Skomentuj (5) | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Dzisiaj do podmiejskiego busa, którym jechałam do pracy wsiadła mocno starsza pani. Ze wzruszeniem opowiedziała, jaką to miała przed chwilą przygodę:

Ze względu na śnieżycę i słaby wzrok przeoczyła przystanek, na którym miała wysiąść i wylądowała na peryferiach miasta. Spanikowana zorientowała się, że następny autobus będzie dopiero za 30 min, zawróciła więc w stronę stronę dworca autobusowego.

Niestety idąc poślizgnęła się i upadła w zaspę śniegu. Kiedy jak to samo określiła, nie mogła się z niej wygramolić i stanąć na nogi (problemy z kolanami) zaczęła płakać z bezsilności.

Wtedy na pustej ulicy pojawił się samochód, który zatrzymał się przy niej. Kierowca nie tylko podniósł ją z ziemi, pomógł otrzepać się ze śniegu, ale jeszcze zaproponował odwiezienie w dowolne miejsce! Pani upewniwszy się, że nic ją nie boli, poprosiła o podwózkę na dworzec , na busa.

I tak się własnie stało.

strasza pani/ upadek na ulicy/ życzliwy kierowca

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 stycznia 2017, 23:22 przez muminek (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Witam, dopiero niedawno trafiłem na ten portal, czytam Wasze historie i dlaczego nie, podzielę się własną sprzed pół roku. Mam stary, klasyczny samochód. W latach 90-tych była to górna półka więc klimatyzację posiadał. Około sierpnia zepsuła mi się klima, wiadomo, złośliwość rzeczy martwych. Kiedy ma się zepsuć, jak nie na 35 stopniowym upale. Żeby móc oddychać - szybka w dół i jadę na wielkie zakupy do pobliskiej galerii. Obładowany trzema dużymi reklamówkami, z żoną nie mogącą przeżyć ze akurat "te" szpilki były za małe podchodzę do samochodu a tam jakiś na oko 14 letni "szczeniak" się kreci kolo mojego auta. Myślę w duchu "Co jest? Nie udało się nic zapierdzielić?" Podchodzę do niego, a on speszony mówi jąkając się ze strachu. "Ja tu proszę pana tylko panu auta pilnowałem, pan szybę uchylona zostawił" i zabrał nogi za pas. Ja ze szczęką sięgającą prawie do ziemi nawet nie podziękowałem. Dodam, że na tylnej kanapie leżała lustrzanka Canona. Młody jej nie ruszył. Historia może wydawać się naciągana ale to stało się na prawdę! Jeśli to czytasz wiedz, że masz zajebistych rodziców że Cię tak wychowali.

galeria samochód kradzież

Pobierz ten tekst w formie obrazka
21 stycznia 2017, 9:56 przez dzunek (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Lat temu wiele. Pojechałam z drużyną harcerską na zimowisko w góry. Pewnego dnia zorganizowano nam grę terenową, do której zostaliśmy podzieleni na pary: młodsza dziewczyna ze starszą. Niby brakowało mi ledwie parę dni do 18-stki, ale pierwszy raz widziałam góry na oczy, coś tam się oczywiście wiedziało, ale na pewno człowiek nie był przygotowany na taką sytuację, zwłaszcza na - zdawałoby się bezpiecznym - terenie ośrodka.
Poprzedniej nocy była śnieżyca. Śnieg bardzo suchy, lekki, sypki, jak pył, na dodatek wiał wiatr i wszystko było równiutko przywiane. Dosłownie jak stół.
Szłyśmy z koleżanką, miejscami może podbiegałyśmy truchtem z radości, śniegu ledwo do kostek, żyć nie umierać.
I nagle siup. Ni z tego ni z owego siedzimy w zaspie po pas. Teren był tak równiutko zawiany, że nie miałyśmy pojęcia, że pod śniegiem było jakieś... Do dziś nie wiem do końca co. Jakieś stromościenne obniżenie terenu. Trudno, trzeba wstać, bo oczywiście obie złapałyśmy zająca i wygramolić się z powrotem, a tu... Nie idzie. Śnieg był tak sypki, taki jakiś watowaty, że nie szło w nim zrobić kroku, mielił się nam pod stopami. Ani przejść, ani poodgarniać na kształt tunelu się nie dało. Nigdy wcześniej, ani nigdy później już takiego nie widziałam, w każdym razie wiedziałyśmy, gdzie jest podwyższenie, nieco więcej, jak metr od nas, ale w żaden sposób nie mogłyśmy na nie wejść. Wołać na resztę grupy się bałyśmy, tyle się przecież mówi, żeby nie krzyczeć w górach, komórki wtedy jeszcze rzadko kto posiadał. Czekamy więc na zmiłowanie, niedługo powinni wracać. Nie wiem, jak długo tam tkwiłyśmy, próbowałyśmy się ruszać, potupywać, podskakiwać, ale to wszystko mało, zimno jak licho. Spodnie przemokły, rajstopy pod nimi też. I nagle, bez żadnego przejścia, gwałtownie zrobiło mi się ciepło. Dosłownie uczucie, jakby ktoś owijał mi nogi rozgrzaną watą, a na całym ciele i w głowie rozluźnienie, przyjemna błogość. Wspaniałe uczucie. Dopóki nie przyszła mi do głowy czytanka przerabiana w pierwszej czy drugiej klasie, czyli z dziesięć lat temu. O dziewczynce, którą śnieżyca zaskoczyła w drodze ze szkoły, szła kilka km pod wiatr, po czym zmęczona siadła przy drodze, żeby odpocząć i tam ją znalazł ojciec, który wyjechał po nią pługiem. W każdym razie skojarzyłam, że czuję dokładnie to samo, co ona.
Otrzeźwiałam w sekundę. Nie mam pojęcia, jak mi się to udało, ale w panice skoczyłam ponad powierzchnią śniegu, tak jak delfin. Drugi skok i byłam na równym. Wychodząc na grę kazano nam zabrać kilka przedmiotów, m.in. sznurek. Dzięki niemu jakoś wyciągnęłam koleżankę i pobiegłyśmy do schroniska.

Człowieku, który umieściłeś tą czytankę w podręczniku. Nie wiem, co Cię skłoniło do przekazania jej małym dzieciom, pamiętam, że wydawała się nam wtedy straszna (w tamtych czasach nie bawiliśmy się od kołyski lalkami monster high, ani nie przebieraliśmy na halloween), ale gdyby nie to, prawdopodobnie myślałabym, że ciepło jest wynikiem ruchu i nie udałoby mi się wyjść. Dziękuję Ci. Po prostu dziękuję.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
13 stycznia 2017, 22:14 przez ejcia (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Do Wigilii pozostał jeden dzień. W sklepach - nieprzebrane tłumy z obłędem w oczach robiące zakupy jak na wojnę, choć to tylko jeden świąteczny dzień (Wigilii się tu nie obchodzi, 26 grudnia - to Boxing Day lub St. Stephan Day w którym sklepy już są otwarte i rozpoczynają się poświąteczne wyprzedaże). Wózki wypełnione indykami wielkości małych strusi, zapas chleba tostowego na dwa tygodnie, zgrzewki piwa i tony chipsów...
Spożywczy market Dunnes Stores. Przejść nie ma jak. Obok mnie mocno starszy, dystyngowany pan. W pewnej chwili zrobiła się luka w ciżbie - pokazuję mu więc gestem ręki, że go puszczam przodem. On powtarza ten sam gest wobec mnie. Najgorzej, jak się w wąskim przejściu spotka dwóch gentlemanów...
W końcu rusza do przodu. Ale jeszcze się odwraca, przytrzymuje mnie za łokiec i mówi: 'Happy Christmas to you... '
W sumie to stadard tutaj. Ale było mi miło...

święta zakupy sklep

Pobierz ten tekst w formie obrazka
23 grudnia 2016, 15:53 przez Error404 (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Kilka dni temu stałem sobie przed przejściem dla pieszych. Światło czerwone, toteż stoję. Obok mnie stoi facet, taki normalny koleś. Z przeciwka szła dziewczyna, a że nic nie jechało to przeszła na czerwonym.

Gość stojący obok mnie zatrzymał ją i mówi tak:

"Słońce, gdybym był na służbie, to musiałbym Ci wlepić mandat. Poprawnie powinienem Cię w tym momencie zatrzymać i zgłosić kolegom z firmy popełnienie wykroczenia. Ale że jestem po służbie, to uznajmy że tego nie widziałem. Tylko następnym razem uważaj, bo nigdy nie wiesz kto jest z firmy. A straż miejska nawet po służbie lubi sobie nabijać punkty. Rozumiemy się?"

Po czym wyciągnął legitymację policyjną, uśmiechnął się i poszedł dalej.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 grudnia 2016, 21:15 przez Mixio (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Jestem po rozwodzie. Mam przyznaną nad dziećmi tzw. opiekę naprzemienną: pół tygodnia są u mnie, pół u 'ex'. Dziś to się zmieniło o tyle, że córka jest i 'tu' i 'tam', syn tylko 'tu'; 'tam' bywa 2-3 razy w roku.
Historia wydarzyła się trzy lata temu. Dzieci były akurat u mnie. Późnym wieczorem przeszedłem zawał. Córka miała wówczas 13 lat, syn 11. Widząc co się dzieje, zadzwoniła na pogotowie, dokładnie tłumacząc jak dojechać, jakie są objawy itp. Syn w tym czasie do torby pakował piżamę, szczoteczkę do zębów i szlafrok. Córka zeszła na dół i tam czekała na karetkę.
W sumie to uratowali mi życie...
Dziś córka ma 16 lat i za sobą wszystkie kursy ratownictwa przedmedycznego, które mogła zrobić w jej wieku. Jako wolontariuszka jeździ w karetce zabezpieczając imprezy masowe. Za dwa lata chce zdawać na medycynę...

zawał dzieci

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 grudnia 2016, 23:25 przez Error404 (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Rzecz miała miejsce kilkanaście lat temu.
Byliśmy w Irlandii od kilku tygodni. Nie przelewało się - to fakt, ale tragicznie
nie było, bo już pracowałem. Polska jeszcze była poza Unią - więc na wyspę nie dotarła jeszcze fala 'chomików': język polski jeszcze się Irlandczykom nie osłuchał i nie mieli o nas takiej opinii jak obecnie.
Ciepły letni dzień (co nie jest tu zjawiskiem dość częstym), sklep spożywczy i moje maluchy (3 lata i 15 mięsiecy) chcą loda. A w ladzie chłodniczej - jedynie lody na patykach. Nim dojdziemy do domu, bedą brudne od stóp do głów. Dlatego staramy się przekonać dzieci, że jak wrócimy do domu, to dostaną lody w miseczkach. Nawet specjalnie nie protestowały.
I wówczas podeszła do nas mocno starsza Irlandka, która tylko z języka ciała domysliła się, że dzieci chcą lody - a my nie chcemy im kupić. Wciska nam 10€ i każe nam kupić te lody dzieciom. Tłumaczymy że nie, że dziękujemy, że dzieci mają lody w domu, a tymi, które są w sklepie, całe się wysmarują. W końcu dała się przekonąć...
Na koniec jeszcze spytała, jakim szamponem myjemy dzieciom włosy, że mają je tak jasne jak len...

Irlandia dzieci lody

Pobierz ten tekst w formie obrazka
19 grudnia 2016, 0:13 przez Error404 (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Świetna strona, oby więcej takich w internecie!!!
Ale do rzeczy! Pewnego dnia wracaliśmy z wakacji z nad morza. Jako że
droga daleka a autostrady jeszcze nie było, grzałem jak najszybciej żeby dotrzeć zanim zacznę robić się senny. Koło Łodzi utknęliśmy jednak w korku i powoli toczyliśmy się drogą, na której były głębokie koleiny. Wtedy zorientowałem się, że kierownica chodzi jakoś ciężej niż zwykle i po zjechaniu do MacDonalda odkryłem że jedziemy na flaku. Podniosłem auto na lewarku, wyciągam koło zapasowe a ono...też flak. Do głowy mi nie przyszło, że koło zapasowe też trzeba czasem napompować. I co tu robić? Chodziłem po kierowcach i pytałem czy pompki nie mają ale nikt nie miał. Wtedy trafiłem na bardzo uprzejmego pana w VW transporterze, który jechał z rodziną na wakacje. Mimo, że mięli przed sobą kawał drogi, zaproponował że podrzuci mnie na stację benzynową gdzie mają pompkę i oczywiście przywiezie mnie z powrotem. Bardzo jestem wdzięczny temu kierowcy i myślę, że sam też od tej pory stałem się bardziej uczynny dla innych, zwłaszcza na drodze.

samochód podróż

Pobierz ten tekst w formie obrazka
2 grudnia 2016, 7:39 przez mamin (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0
Kiedy moja żona rodziła w szpitalu w Rawie Mazowieckiej, spotkała tam prawdziwego anioła w ludzkiej postaci. Kto uczestniczył w porodzie, wie jak to wygląda i wie też że pielęgniarki są tak przyzwyczajone do patrzenia na cierpienie że zdają się nie odczuwać żadnego współczucia. Pewnie tak musi być, może bez tego by zwariowały ale...mimo wszystko można wśród nich spotkać ludzi wielkiego serca. Moja żona rodziła pierwsze dziecko, niby czytała podręczniki o porodzie ale jeszcze nie wiedziała wszystkiego co i jak. Jak wiele innych kobiet miała problem z piersiami, próbowała odciągać mleko ale słabo to szło i powoli zaczął się wdawać stan zapalny. Wtedy pojawiła się pewna pielęgniarka, która dostrzegła że pacjent ma problem i że trzeba pomóc. Pomagała mojej żonie odciągać mleko, rozmasowywała piersi i poleciła żeby po każdym karmieniu przyjść ją zawołać, nawet jeżeli będzie noc a ona będzie spała. I rzeczywiście stan zapalny ustąpił i wszystko dobrze się skończyło. A przecież ta wspaniała pani nie musiała tego robić, mogła machnąć ręką jak inni, mogła myśleć o tym żeby odwalić kolejny dzień w pracy. Bardzo jej jestem wdzięczny za tą pomoc, takie osoby przywracają mi wiarę w ludzi.

poród ciąża

Pobierz ten tekst w formie obrazka
2 grudnia 2016, 7:56 przez mamin (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0