Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Na ostatnim roku wyjechałam na semestr studiów do Włoch. Wylądowałam w Cassino (obok Monte Cassino), gdzie Polek było ... 2 plus te trzy, które mną przyjechały. Moja znajomość języka nie była na początku najlepsza. Czułam się samotna bez mojej rodziny, przyjaciół, znajomych, czułam się obco. Codziennie byłam na mszy w pobliskim kościele. I tam poznałam Wspaniałe. Miejscowe starsze panie, które działały przy parafii. Zobaczyły nową (może wyglądałam na lekko zagubioną) i SAME podeszły i zagadały. Najwięcej pomogły mi Maria (emerytowana nauczycielka angielskiego), Tina i jej mąż. Zawsze będę pamiętać dobroć Tiny i jej męża.

Zaprosiła mnie do siebie (obcą osobę, znaną jej jedynie z mszy w kościele) na domowy obiad. Zapytała czy nie tęsknię za domem i zaproponowała, żebym zadzwoniła z jej domowego telefonu do mamy. To były czasy, gdy komórki dopiero wchodziły użycie, ja takiego cuda nie posiadałam i dzwoniłam do domu z budki i rzadziej niż raz na miesiąc (straszne koszty). Po obiedzie dała mi jedzonko na drogę, a jak się wzbraniałam to kazała wziąć "dla koleżanek". Potem zapraszała mnie jeszcze na obiad ileś razy. Ciągle czymś mnie obdarowywała. Podarowała mi cudną figurkę aniołka, którą się zachwyciłam. Stawiam ją przy żłóbku. Kiedy dowiedziała się, że zbieram muszle, to dała mi dwie duże muszle, które przywiozła z nad morza. Dała mi też śliczny pierścionek z motylem, który, jak twierdziła, nosiła często będąc młodą dziewczyną. Wczoraj miałam go w pracy, zawsze jak go zakładam myślę o Tinie i błogosławię ją w duchu. Na Wielkanoc dała mi maluteńką kurkę na gniazdku i powiedziała, że u nich jest taki zwyczaj obdarowywania najbliższych takimi rzeczami w tym czasie (stawiam ja na Wielkanoc na nóżce od monitora w pracy). Mam też w domu malutkie porcelanowe pudełeczko z bratkami, które usłyszawszy, że kocham bratki, natychmiast opróżniła z kotek cukru, umyła i wcisnęła mi nieomal siłą. Jej mąż (wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie) nazywał mnie swoją gwiazdką i córką. Któregoś dnia kupił specjalnie dla mnie świeżych fig, nigdy ich wcześniej nie jadłam. Gdy w Cassino odwiedziły mnie siostra i przyjaciółka zaprosili na obiad całą nasza trójkę. Kiedy dowiedzieli się, że mam urodziny, wyciągnęli specjalne ciasto i powbijali w niego świeczki. Mam zdjęcia jak je dmucham :D Mąż Tiny postanowił kupić mi prezent na imieniny i zamówił w "tele-zakupach" komplet: bransoletkę, korale i kolczyki z ... bursztynów i złota (nie była to para bogaczy, normalny, ładny domek na przedmieściu). Byłam w szoku.
Maria z kolei zaprosiła mnie na domowa lazanię, a potem razem pojechaliśmy na tydzień na wolontariat do ... Chorwacji, gdzie opiekowaliśmy się nieuleczalnie chorymi dziećmi w zaniedbanym szpitalu (ale to chyba osobna historia :P).


Naprawdę Tina i jej mąż (oraz inne Wspaniałe Panie) byli moim światełkiem w tym trudnym emocjonalnie czasie, w mojej samotności. To było niesamowite, niepodziewane i bardzo tego potrzebowałam. Przez kolejne lata pisałam z Tiną listy, a teraz, kiedy mój włoski w skutek nieużywania znacznie się pogorszył, piszemy przynajmniej pocztówki na święta. Dziękuję!!

w obcym kraju straszą Pani

Pobierz ten tekst w formie obrazka
29 czerwca 2012, 12:00 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
86
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
86

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…