Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Krótka historia o tym, jak bezinteresowność (mimo że częściej dostaje się w cztery litery) się opłaca.
Któregoś razu był u
mnie na kilka dni brat, po mieście poruszał się na zakupionym mu przeze mnie bilecie tygodniowym. Wyjechał dzień przed jego wygaśnięciem, więc chciałam ten bezużyteczny dla mnie świstek oddać komuś, komu się przyda. Wszyscy znajomi mieli sieciówki, ludzie na przystanku również. No nic, nie zmarnuje się. Wsiadłam do tramwaju. Na następnym przystanku do pojazdu weszły dwie kobiety, jedna starsza, druga młodsza. Ta druga skierowała się się do kasownika. Na to poderwałam się z miejsca, upewniłam, że jeździ na ulgowych i ku jej uciesze wręczyłam jej bilet. Okazało się, że dziewczyna miała następnego dnia wyjeżdżać, więc bilet jak znalazł.
Ucieszyły się obie, dziękowały, ta starsza kobieta wręczyła mi swoją wizytówkę i poprosiła o kontakt, by mogla się odwdzięczyć. Okazało się, że pracowała w jednym z tutejszych teatrów i przez rok chodziłam za darmo na przedstawienia, a na bilet dla osoby towarzyszącej dostawałam zniżkę.

bilety

Pobierz ten tekst w formie obrazka
24 października 2011, 19:17 przez aguthek (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
166
(w tym negatywnych:
12
)
plus Wspaniałe
154

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…