Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Historia medyczna z podziękowaniami dla człowieka, który uratował mi nogę oraz cudownej pani rehabilitantki. Przepraszam, że długo ale nie da się krócej >.<

Lat temu 6 bądź 7 mając 16-tkę na karku doznałem poważnej kontuzji podczas wf-u na hali. Rzepka wyskoczyła z kolana. Nauczycielka (uprawnienia ratownika i inne tego typu szkolenia) nie do końca chciała w to uwierzyć, ale po zapewnieniu przeze mnie oraz resztę kolegów, że coś takiego miało miejsce zawiozła mnie do ośrodka zdrowia (w sumie nie wiem czemu nikt nie zadzwonił po karetkę) gdzie dostałem skierowanie do szpitala. Taksówka, 45 minut drogi i jestem w szpitalu. Na miejscu przyjął mnie młody lekarz, który żeby sprawdzić czy faktycznie wypadła i czy poszły wiązadła postanowił ją przesunąć sobie w bok. Mojej reakcji nie muszę chyba opisywać... Po czym zostałem puszczony wolno z nakazem smarowania maścią (taką zwykłą na obrzęki) oraz zakupienia w szpitalnym sklepiku stabilizatora. Po 30 minutach poszukiwania sklepu (który był kanciapą pielęgniarek) dostałem piękny nowy stabilizator (wygrzebany zza zakamarków kanciapy) za jedyne 350zł (to co opisuję ma znaczenie niestety).

Teraz drobny time travel. Minął miesiąc i zaniepokojony tym co dzieje się z nogą oraz tym, że stabilizator jest zwyczajnie dziwny.. bo bądź co bądź mam dwa metry wzrostu i stabilizator wyglądał na mnie jak zwykła opaska z dziurką oraz dwoma metalowymi pręcikami.. postanowiłem poszukać dalej. Znajomy lekarz polecił mi swojego kolegę z kliniki w której pracuje. Co prawda prywatnie ale czego się nie robi dla zdrowia. Ów doktor okazał się specjalistą od ścięgien i kolan. Pierwsze co zrobił to kazał mi zdjąć stabilizator dla.. dzieci!! Tak dobrze czytacie. Dodatkowo nie zlecono badania usg, ani nic więcej. Po tym okazało się że kolano źle się zrasta oraz powstały odszczpy notabene sam doktor wywnioskował to na podstawie dotyku (tak badał moje kolano, ale robił to w taki sposób, że nic mi nie przesuwał) nie patrząc nawet w usg. Kolano do operacji, ale nie kwalifikowałem się do niej przez to, że stabilizator osłabił mięsień udowy (za długo z nim chodziłem), przez co po operacji zamiast kul miałbym piękny wózek. Jakiś miesiąc później w okresie ferii zwolnił się termin i operacja została wykonana. Co więcej w trakcie operacji lekarz zrobił dodatkowy zabieg i usunął też narośle na kości (miałem szczęście bo pacjent po mnie kłócił się o to, że lekarz zrobił więcej niż trzeba). Po wszystkim dostałem też nowy stabilizator, prawdziwy, wielki jak moja noga w cenie tego dziecięcego. Po wyjściu ze szpitala znalazłem dość przypadkowo początkującą panią rehabilitantkę, która zajmowała się potem mną przez 6 miesięcy i dzięki której mogłem wrócić szybciej do sportu, swoją drogą do teraz pamiętam ten wzrok i tembr głosu nakazujący "chodzić prosto, nie garbić się!!".

Mając ku temu sposobność dzielę się tą historią o ludziach, którzy naprawdę pomogli mi stanąć na nogi (w przenośni i dosłownie). Dziękuję lekarzowi, który nazywając mnie przez cały czas "sportowcem" uratował mi nogę, pielęgniarkom w szpitalu oraz pani rehabilitantce (która pół roku po mojej rehabilitacji otworzyła gabinet obok mojego domu :D). Dziękuję też tej miłej pani pielęgniarce za zastrzyk w dolną część pleców o pierwszej w nocy.. pomogło :D Teraz śmieję się nawet, że moja noga jest w lepszym stanie niż przed wypadkiem.

PS.Nie wiem czy można tutaj tak pisać gdzie, kto i jak dlatego nie pisałem tego.

kontuzja wspaniały lekarz szpital

Pobierz ten tekst w formie obrazka
16 grudnia 2015, 13:29 przez TwistedMind (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
21
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
21

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…