Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

believe1

Zamieszcza historie od: 6 grudnia 2011 - 22:08
Ostatnio: 6 grudnia 2011 - 22:08
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 129
  • Komentarzy: 0
  • Punktów za komentarze: 0
 
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Przygotowałem coś co może nie jest piekielne ani anielskie, ale z pewnością wywołać może piekło (lub piekiełko) choć mam nadzieję, że to nie nastąpi. Na wstępie pozdrawiam wszystkich odwiedzających tę stronę i życzę jeszcze więcej udanych wpisów. Przyznaję, że sam zalogowałem się na stronie specjalnie aby zamieścić te kilka słów.

Jestem studentem VI roku kierunku lekarskiego. Czytając wasze opowieści tu i na piekielnych (niektóre są naprawdę ciekawe) zauważyłem, że często pojawiają się w nich lekarze, pielęgniarki, ratownicy, NFZ i ogólnie polska służba zdrowia. Większość z nich jest pełna negatywnych opinii, co oczywiście szanuje bo każdy ma prawo wypowiadać swoje zdanie. Jednak naturalną koleją rzeczy utożsamiam się z wyżej wymienionymi, a już za rok sam będę lek. stażysta. Dlatego chciałbym stanąć w tym momencie w ich obronie. Postaram się choć odrobinę przywrócić dobre imię profesjom słusznie wg mnie uważanym przez wielu za najszlachetniejsze. Wiecie, robię to tylko dlatego, że nigdzie nie spotkałem tylu bezinteresownych, dobrych i mądrych ludzi co w tych polskich opuszczonych szpitalach rodem z trzeciego świata.

Aby wykształcić się na przeciętnego doktora pełni uporu i ambicji ludzie spędzają młodość na siedzeniu nad książkami, chodzeniu po prosektoriach, salach chorych, pracując jako wolontariusze tysiące godzin, często będąc poniżanymi przez osoby które obiektywnie patrząc niczym nie zasłużyły się społeczeństwu by oczekiwać ofiary z jego strony, ludzi którym szczerze i bez gadania się po prostu pomaga nie szczędząc środków, jakich oni nie ogarniają swoim umysłem. Jak to jest być tym lekarzem. Wiem ze większość z nas uważa tę pracę za łatwą, przyjemną i mega popłatną. Niestety łatwa nie jest - jest okropnie trudna, sam przed studiami myślałem, ze pukać młoteczkiem i podawać jakieś tabletki to każdy kretyn potrafi. To jest niestety nieprawda. Większość z was była kiedyś w szpitalu, albo chociaż u lekarza w gabinecie. Nawet nie wiecie ile bramek algorytmów przeskoczyło w głowie badającego w ciągu tych paru chwil, ile decyzji zostało wykluczonych, podjętych, podważonych i jeszcze raz podjętych. Bo za każdy błąd odpowiada się głową i reputacją (ktoś powie: "nie zawsze bo moja sąsiadka to miała taki przypadek, że..." - tak, zgadzam się "nie zawsze") Dobry lekarz w momencie gdy wchodząc zamykasz drzwi gabinetu sprawdza kilka, kilkanaście cech i objawów. Albo wyobraźcie sobie, ze aby podjąć decyzję musicie z zakamarków pamięci wydobywać wiedzę z jednego z kilkudziesięciu niemałych tomów encyklopedii (które wkuwaliście gdy inni wasi rówieśnicy bawili się na dyskotece), macie na to 10 czy 20 sekund, a jeśli się pomylicie tracicie prawo do zawodu i cofacie się do matury albo idziecie siedzieć. Żeby to skomplikować dodam, że musicie 3 takie procesy wykonywać jednocześnie, bo akurat w trakcie operacji, którą wykonujecie wystąpiło silne krwawienie z tętnicy biodrowej wspólnej co grozi śmiercią w kilkadziesiąt sekund, aparatura zaczyna wyć, wszyscy zaczynają pocić się z nerwów, a jednocześnie pielęgniarka podstawia wam telefon do ucha, bo na oddziale zaczęło wybierać się w ostatnią drogę do hadesu dwóch pacjentów jednocześnie, w tym dziecko, zgadnijcie kto ma wydać polecenia. Mocne prawda? Dr House w porównaniu do rzeczywistości jest niestety nudny. Ale to nie koniec. wyobraźcie sobie, że macie tak co 3-ci dzień przez 40 lat, zarabiacie 3 razy mniej niż wasz dobry kolega z innej dziedziny po szkole i kierunku o podobnej renomie co wasza, a dodatkowo w zamian za to co robicie - połowa Narodu polskiego rozstrzelałaby was, a druga połowa kazała pracować za darmo ("bo przecież przysięgali konowały"). Na deser co pół roku udajecie się na miłe spotkanie z panem prokuratorem (który by the way zarabia dwa razy tyle co wy, w życiu nie zarwał nocki i ludzie go szanują bo odwala dobrą robotę: wsadza partaczy za kratki) do sądu. Oskarżenie o błąd (np we wcześniej podanej sytuacji) wnosi pan Czesław, prywatny przedsiębiorca który żyje wesoło, pijąc co 2 dni wódę, w życiu nie słyszał o Tołstoju, totalnie nie dba o swoje zdrowie i liczy, że doktor da mu na cito jakieś panaceum na jego problem. Sam prowadząc firmę sprzedaje klientom w sklepie jakieś buble kłamiąc w żywe oczy, że to najnowszy model i oszukuje państwo przy płaceniu podatku na dziesiątki tysięcy złotych rocznie.

Kolejna dygresja: Co byście zrobili gdyby u was w zakładzie pracy szef kazał produkować jakiś produkt nie dając materiałów, dodatkowo jeszcze zwiększył wam limit dzienny pracy x 2 i zatrudnił tylko połowę potrzebnej obsady? A za każdą znaczącą pomyłkę idziecie do więzienia.

Kolejna myśl: Czy można winić powstańców warszawskich za to, że przegrali, bo mieli tylko 1 pistolet na czterech ochotników? Oni poświęcili życie w nierównej walce, lekarze też to robią, tylko dodatkowo wszyscy ich nienawidzą (chociaż każdy szanujący się polski gbur pragnie by jego dziecko zostało lekarzem).

Ktoś inny powie, "spoko ale zarabiają krocie". Otóż nie. Przyznaję, że specjalista po 12 latach nauki pracując astronomiczne ilości godz w tyg zarabia więcej niż robotnik, rolnik czy szeregowy urzędnik (powiem nawet dużo więcej). Ale do cholery lekarz nie jest robotnikiem ani podstawowym urzędnikiem. O czym tu mowa? Notariusz, średni urzędnik, menedżer, programista, dziennikarz z równoznacznym stażem i tygodniowym nakładem pracy zarobi zwyczajnie i bez fajerwerków więcej (nie wnikam, czy słusznie czy nie, bardzo szanuję te profesje). I nikt im nie wypomina samochodu czy domu. Dlaczego jest taka nagonka na lekarzy? No cóż, brak pieniędzy w budżecie, ci się ciągle buntowali więc trzeba było w jakimś momencie ich uciszyć. Ktoś sprytnie wymyślił sposób: puszczono w mediach parę afer, kilkoro odpowiednich osób powiedziało hasło "pokaż lekarzu co masz w garażu" i uciszył tym niejeden strajk. Zaoszczędzone środki wpompowano w administrację (również administracje NFZ). Najlepsze, że wykorzystali do tego zwykłych Polaków, was. To bardzo mnie irytuje bo czytając Wasze historie zakładam, że tę stronę odwiedzają głównie ludzie inteligentni i bardzo inteligentni, a jednak te hasła odbijają się wciąż echem, echem, echem. Nie walczyłbym z zacietrzewionym panem Mietkiem - hydraulikiem, który uważa, że lekarze to darmozjady i partacze, mimo że połowa rur jakie wymienia ludziom - przecieka i pęka po tygodniu bo tenże pije w pracy.

Jeszcze jedno zagadnienie. Wiecie co nam dał socjalizm wyjątkowego w porównaniu do wieków wcześniejszych? Publiczną służbę zdrowia - czytaj to tak: każdy płaci ile może i wszystkim pomagamy tak samo, czyli marnie. Dobrze dla biednych, bardzo źle dla bogatych. Przed wojną gdy zachorowałeś, sprzedawałeś brylanty, konia i szedłeś do doktora. Tak jest wciąż na zachodzie, jak tam żyją lekarze wszyscy wiemy. Są bardzo bogaci, mają świetny PR lecz kosztem jednej rzeczy - nie płacisz, umierasz. I nie mowa tu o zszyciu rany od szkła tylko o refundację procedur medycznych wartych setki tysięcy dolarów. Czy wiecie, że w Polsce ratuje się bezdomnego alkoholika po wypadku, używając badań i leków wartych często kilkaset tysięcy zł bez zbędnych pytań i gadania? (pacjenci OITU zużywają w postaci leków, przyrządów i personelu statystycznie kilka tysięcy złotych na osobę na dzień). Postępuje się tak, bo to jest właśnie istota naszej pracy. Z drugiej strony to właśnie stąd wynikają wszystkie nasze obecne polskie bolączki. Mam nadzieje, że dzięki temu inaczej spojrzycie na te sprawy i na zaspanych i sfrustrowanych lekarzy. Dziękuję

Pobierz ten tekst w formie obrazka
6 grudnia 2011, 22:12 przez believe1 (PW) | Skomentuj (7) | Do ulubionych
Głosów
263
(w tym negatywnych:
134
)
plus Wspaniałe
129

1