Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Photo

Zamieszcza historie od: 17 grudnia 2015 - 5:03
Ostatnio: 17 marca 2018 - 4:08
  • Historii na głównej: 7 z 7
  • Punktów za historie: 125
  • Komentarzy: 43
  • Punktów za komentarze: 8
 
Przed Sylwestrem mieliśmy zamiar odwiedzić przyjaciół z innego regionu Polski, a jako że mieszkamy w Toruniu, postanowiłam sprezentować im oryginalne toruńskie pierniczki. Do sklepu wiadomej firmy poszłam z dziećmi. Jak to w okolicach Bożego Narodzenie, dekoracje były świąteczne. Na półkach, obok pierników i ozdobnych puszek leżały miniaturowe czapeczki Mikołaja. Te czapeczki bardzo się spodobały moim dzieciom. Na ich widok córka zaczęła błagać o kupno jednej dla lalki. Kiedy oglądałam i wybierałam pierniki cały czas próbowała mnie namówić na tą czapeczkę. Wytłumaczyłam jej że to są dekoracje i nie są na sprzedaż i temat się skończył. Całą rozmowę słyszał obsługujący mnie młody, sympatyczny sprzedawca.
Kiedy dotarłam do domu, odkryłam w torbie z piernikami...czapeczkę Mikołaja! Pan wrzucił ją do moich zakupów :) Radość córki była ogromna, a ja miałam uśmiech na twarzy przez cały dzień. Drobny, a jakże przemiły gest.
Dziękujemy Panu :)

Pobierz ten tekst w formie obrazka
24 marca 2012, 6:34 przez ~karolina | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
136
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
136
5 lat temu kupiłem dom. Do kompletnego remontu. Pierwszą rzeczą którą postanowiłem wymienić był gazowy boiler ogrzewania. Zamieniłem go na nówkę combiboiler który nie tylko ogrzewa dom ale również podgrzewa wodę przepływowo. Jako że nie znam się na tym zupełnie no i oczywiście do takiej roboty są potrzebne uprawnienia, skorzystałem z usług "gazownika". Boiler zmieniony, przegląd po pierwszym roku zrobiony. Czas na przegląd w drugim roku. Wykonywała go ta sama osoba, która zakładała mi całą instalację. Tyle tytułem wstepu.
Historia właściwa:
Jak to przy przeglądzie, sprawdzenie szczelności itp, nie znam się na tym zupełnie więc musiałem mieć jako takie zaufanie do "gazownika". Przy sprawdzaniu jakiejś kolejnej części zostałem poinformowany, że musimy wymienić jedną z części, która to może pękać i mieć wpływ na działanie "junkersu". Ale natychmiast zostałem poinformowany, że ta cześć jest darmowa, bo producent urządzenia wykrył błąd materiałowy i przesłał "mojemu gazownikowi" odpowiednią ilość części do wymiany.
Niby nic dużego, ale naprawdę nie znam się na urządzeniach gazowych i "gazownik" mógł po prostu powiedzieć, że tą cześć trzeba wymienić i kosztuje ona XXX. Nic bym nie poradził tylko zapłacił i był parę groszy w plecy.
Podsumowując nie każdy prywaciarz to naciągacz. Jest dużo prawdziwych fachowców i ludzi, którzy dbają o swoich klientów.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
11 kwietnia 2012, 21:31 przez ~Groszek | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
58
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
58
Historia sprzed godziny.
Wpadłam dziś do sklepu mechanicznego po niewielką część do wycieraczki samochodowej. Część naprawdę dość mała i nie
wiedziałam czy dostanę ją bez potrzeby kupna nowej wycieraczki, ale stwierdziłam, że co mi szkodzi zapytać.
Pani w sklepie na moje pytanie, rzuciła tylko:
- A gdzie pani zaparkowała?
A następnie złapała garść rożnych rodzai części, poszła ze mną do mojego autka, rozmontowała wycieraczki, dopasowała część, a na moje pytanie ile płacę, uśmiechnęła się tylko i machnęła ręką.
Było to niesamowicie miłe i takie bezinteresowne! :)

mechaniczny

Pobierz ten tekst w formie obrazka
11 kwietnia 2012, 12:26 przez ~katalonka | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
98
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
98
Jako, że moje dziecko urodziło się ponad 2 miesiące przed czasem i nie mogło oddychać samodzielnie, wypisane zostało do Śląskiego Hospicjum Domowego dla Dzieci. Chciałam serdecznie podziękować tym wspaniałym ludziom, bo nie tylko zapewnili świetną pomoc medyczną i opiekę pielęgniarską, dzięki której mój synek jest całkowicie zdrowy w tej chwili, ale też dostaliśmy od nich mnóstwo rzeczy, które dla takiego maluszka ciężko dostać. Pieluchy, środki czystości, kremy i to za co najbardziej dziękuję - mleko dla wcześniaków w specjalnych małych buteleczkach w hurtowych ilościach. Ci ludzie są naprawdę wspaniali zarówno lekarze, pielęgniarki, psycholog oraz rehabilitant. Gdyby nie oni, pewnie bym się załamała, a mały mógłby nie być w takiej świetnej formie. Dziękujemy serdecznie za pomoc i zaangażowanie, oraz za to, że zawsze można było zadzwonić nawet w środku nocy nawet jeśli to były tylko niepokoje!

hospicjum dziecko

Pobierz ten tekst w formie obrazka
19 kwietnia 2012, 12:55 przez ~jaszczureczka | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
105
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
105
Studiuję Ratownictwo Medyczne
Kilka dni temu podczas zajęć w Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym otrzymaliśmy informację iż na jednej z sal operacyjnych za
chwilę odbędzie się pilne cięcie cesarskie.
Co się okazało, u jednej z oczekujących monitorowanych matek w ciąży wykryto że tętno płodu spadło poniżej 60 (a dla tak małego dziecka równe jest to prawie z jego zatrzymaniem). Od momentu wykrycia takiego stanu chirurdzy mają 4 minuty aby wydobyć dziecko - inaczej umrze (przyczyną tego jest zazwyczaj jakiś ucisk który stopuje przepływ krwi).
Gdy weszliśmy na salę wszystko fruwało. W jednej chwili chirurdzy się ubierali, w następnej matka była znieczulana, w kolejnej nastąpiło cięcie.
Moment przed upływem 4 minuty dziewczynka była już na zewnątrz. Położyli ją na łóżeczku, odessali drogi oddechowe i czekaliśmy. Po chwili dziecko zaczęło oddychać, sinica ustępować po czym usłyszeliśmy piękny typowy dziecięcy płacz (nigdy nie sądziłem że może on być taką muzyką dla uszu :D).
Dziewczynkę wzięto na badania a mamą dalej zajęli się chirurdzy.
Z późniejszych badań wyszło iż zarówno z córeczką jak i świeżo upieczoną mamusią wszystko w porządku :)

Wspaniała Medycyna, wspaniały Personel i wspaniali Chirurdzy!

Pobierz ten tekst w formie obrazka
30 kwietnia 2012, 13:46 przez Nevi (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
98
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
98
Wracam do domu z pracy, zmęczona że skonać. Wieczór, jesień, pogoda paskudna. Ciemno, deszcz ze śniegiem chyba, wiatr, no ohyda. Widzę już światełka mojego zjazdu z autostrady, no to szybciutko w domu, gorąca kąpiel i będzie ok... BUM! Opona. Wysiadam, deszcz zacina, jestem zaraz za górką i ktoś we mnie wjedzie niechybnie. Rozstawiam na szybko trójkąt, który od razu przewraca wiatr. Cóż, nie poddaję się, bagażnik pełen sprzętu - statywy, obiektywy, itd... no, cały majątek. Wywalam to na tylne siedzenie w poszukiwaniu koła - zapas nie igła, znajdę. O kluczach i takich tam pomyślę później. Trójkąt wiatr zwiewa radośnie donikąd... Koło jest, ale co dalej? Zawzięcie ryję w bagażniku mojego przedpotopowego pojazdu...
Ok. Nie minęło 10 minut - zatrzymuje się super-auto. Facet wyłazi w tą pogodę i OFERUJE POMOC!! Ja - karpik, dziękuję, trzymam mu nawet znaleziony w końcu parasol nad głową, żeby mu garnitur (!) nie zamókł.
Zanim dokonał cudu - zmiany koła zatrzymały się jeszcze 2 samochody! Zapytać, czy coś się stało i czy nie pomóc! Na sprzęt warty majątek nikt z nich nawet nie spojrzał...
Panowie: PRZYWRÓCILIŚCIE MI WIARĘ W LUDZI:) Dziękuję!

Pobierz ten tekst w formie obrazka
30 kwietnia 2012, 19:45 przez ~kaianka | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
109
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
109
Zastanawiałam się czy podzielić się tą historią z wami, ale z racji tego, że przywróciła mi ona wiarę w ludzi - dodaję i z góry przepraszam za lekki brak składni, w każdym razie do rzeczy.
Niedzielne popołudnie, pogodna niczego sobie, choć bez rewelacji. Krajowa 11 Poznań-Katowice. Jadę sobie spokojnie nikomu nie wadząc, podziwiając uroki natury, aż tu nagle jak w klatce piersiowej nie zaboli, jakiś taki dziwny rozrywająco-klujący ból, dodatkowo nie mogę złapać tchu, a świat zaczyna się lekko rozmazywać. Całe szczęście zadziałały resztki świadomości i udało mi się zjechać na pobocze oraz włączyć światła awaryjne. Zatrzymuje się, otwieram okna i próbuje zaczerpnąć choć odrobinę powietrza gdy nagle słyszę obok:
Pan: Przepraszam czy coś się stało? Czy mogę Pani jakoś pomóc?
Lekko skonsternowana i wystraszona, bo nie zauważyłam nawet, że ktoś się za mną zatrzymał, opowiedziałam panu, że coś serce mnie zabolało, że źle się poczułam, że musiałam się zatrzymać, bo mogłam wylądować w rowie albo gdzieś na drzewie i że przepraszam za kłopot, bo już mi lepiej i za chwileczkę będę ruszać. Pan okazał się na tyle uprzejmy, że postała ze mną jeszcze kilkanaście minut, żeby upewnić się, że dam radę dalej jechać. Podczas tego stania wywiązała się rozmowa:
Pan: Dobrze, że włączyła Pani awaryjne, inaczej mogłaby Pani tak stać nie wiadomo ile i w jakim stanie.
Orchis: Hmm cóż, widzi Pan taki odruch bezwarunkowy, nie sądziłam jednak, że ktoś mógłby się zatrzymać, nawet przy takim natężeniu ruchu.
[P.] Mnie też kiedyś, ktoś pomógł więc staram się odwdzięczyć za tę pomoc. A tak właściwie, dokąd Pani jedzie, bo wie Pani ja tylko do Bytomia ale tak mi się wydaję, że lepiej by było, gdyby ktoś za Panią pojechał. Gdyby się Pani gorzej poczuła to włączy tylko awaryjne i zjedzie na pobocze. Nie powinna Pani tak sama jeździć.
[O.] To bardzo miłe z Pana strony, ale nie chciałabym sprawiać kłopotu. Pan pewnie się śpieszy a ja nie czuje sie na siłach, do osiągania zawrotnych prędkości...
[P.] Nie, nie! Nie śpieszę się wcale, to jak z moją propozycją?
[O.] Nie pozostaje mi nic innego jak tylko się zgodzić, więc jak? Ruszamy?
Po prawie godzinnym postoju, mogłam znów wyruszyć w trasę a Pan, który za mną jechał od samego Lublińca aż do Bytomia nie wydawał się zdenerwowany czy zirytowany moją zawrotną prędkością 50km/h. Później już w Bytomiu zjechałam na parking, wymieniłam kilka zdań z Panem, bardzo mu podziękowałam i ruszyłam w dalszą drogę do punktu docelowego.
Mam nadzieję, że będę mogła się kiedyś odwdzięczyć, a jeśli nie to liczę na to, że los wynagrodzi tę pomoc Panu ze srebrnego mondeo na opolskich blachach.
Moja wiara w ludzi wzrosła.

droga

Pobierz ten tekst w formie obrazka
22 maja 2012, 7:15 przez orchis (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
80
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
80
Wpadłam do autobusu do Zakopanego dosłownie w ostatniej chwili. Pokazałam bilet i stanęłam zdyszana i zdezorientowana na środku. Zastawiałam się czy iść dalej szukając wolnych siedzeń (na oko mała szansa, że gdzieś są dwa)czy dosiąść się do kogoś. Wtedy jedna Wspaniała przesunęła swój plecak i uśmiechem zaproponowała miejsce obok siebie. Bardzo mi dodał otuchy ten gest. Siedziałyśmy i gadałyśmy aż do Kielc. W pewnym momencie Wspaniała pyta: Lubisz książki? Bardzo- ja na to. I wtedy ona wyciągnęła w torby książkę i ... podarowała mi ją. Z dedykacją "dla miłej współtowarzyszki podróży". Normalnie byłam pod wrażeniem do końca podróży i nie mogłam się nadziwić. Dać komuś obcemu książkę, ot tak? Pierwszy raz mnie widziała! Pozdrawiam Ewę Wspaniałą. :)

Za tydzień jechałam do Katowic, przezornie byłam sporo przed czasem. Oczywiście wpadł jakiś zmachany jak ja poprzednio nieszczęśnik więc postanowiłam zrobić tak, jak ktoś wobec mnie. Tu jest miejsce -powiedziałam z uśmiechem. Rozmawialiśmy miło. W końcu mówię- Słuchaj, jak jesteś z Katowic, to może powiesz mi jak do dojechać na ulicę X z dworca. -Po co mam Ci mówić zawiozę Cię, mam samochód przy dworcu - On na to. Jak powiedział, tak zrobił. I tak chcąc oddać dobro,zostałam po raz kolejny dobrem obdarowana :)

Pobierz ten tekst w formie obrazka
23 maja 2012, 9:55 przez ~Bratkowa | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
108
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
108
Rok temu Europejskie Spotkanie Młodzieży (Taize) odbywało się w Holandii, w Rotterdamie. (W czasie takich spotkań, zwanych pielgrzymką zaufania przez ziemię ludzie ZA DARMO nocują i częstują śniadaniami obcych, młodych ludzi przez kilka ostatnich dni grudnia). Piękne miasto z mnóstwem kanałów i rowerów. Przygarnęła nas (cztery dziewczyny) rodzinka protestantów. Oddali nam dwa pokoje – jeden na górze i jeden gościnny z wielkim łóżkiem. Karmili nas obficie i to nie tylko rano, ale i wieczorem (do tego się nie zobowiązywali). Dogadywaliśmy się po angielsku, ja w razie czego dołączałam migowy :P Na obiad noworoczny zrobili dla nas miejscowy deser, w który ... wbili polską flagę. Na pożegnanie gospodyni podarowałam nam specjalny list z aniołami (bo kochała anioły), który przed naszym przyjazdem napisała z myślą o gościach, którzy przybędą do jej domu. Jeden z miejscowych chłopaków poświęcił dwa dni na oprowadzenie nas po mieście w przerwie między modlitwami. Po modlitwie po pokój o północy w Nowy Rok wyszliśmy wszyscy przez kościół i pastor wypuścił całą serię sztucznych ogni (kocham fajerwerki!), a potem ugoszczono nas stertami łakoci no i ciepłą kawą i herbatą. Podobnie ugoszczono nas pierwszego dnia, po przyjeździe, gdy rozdzielano nas do rodzin. Wszystko bezinteresownie. I wszyscy byli naprawdę serdeczni :)

Rotterdam Taize

Pobierz ten tekst w formie obrazka
4 czerwca 2012, 10:11 przez Bratkowa (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
74
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
74
Studiowałem w Rybniku historię. Jakoż, że moja promotorka zwykle nie miała potrzeby jeździć za nami do Rybnika - spotkania w sprawie pracy lecencjackiej mieliśmy w Katowicach.
A jak to w mieście pełnym studentów ulotki dostaje się na każdym kroku.
Miałem ja szczęście przechodzić pewnego dnia chyba z 10 razy obok naprawdę pięknej czarnowłosej dziewczyny - a jako że kiedyś za młodu dorabiałem na ulotkach zbierałem od niej za każdym razem. Mniejsza dlaczego tyle razy musiałem przechodzić przez to jedno miejsce - ci co pisali pracę wiedzą ile czasem z tym roboty. Za 9 powiedziałem żeby ich jeszcze trochę dała. Wiadomo denerwujący przechodnie i czas postoju czasem naprawdę dają się we znaki no więc chciałem troszkę pomóc.
Za 10 razem nawet nie patrzyłem na ulotki tylko znowu odwzajemniłem uśmiech...
Po 20 metrach spojrzałem na ulotkę... Na której był wypisany numer telefonu.
A z Karoliną jesteśmy już razem od roku!

Ulotki i Dziewczyna

Pobierz ten tekst w formie obrazka
5 sierpnia 2012, 2:27 przez ~Robercik | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
107
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
107