Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Top historii


Od dawna mam nadwagę, prawie od tak dawna, jak problemy finansowe i osobiste. Zawzięłam się ponad dwa lata temu, że odmienię ten słaby los i mimo porażek będę próbować go odmienić. Trzymałam się japońskiego przysłowia, które kiedyś usłyszałam - upadnij siedem razy i wstań osiem. Nie było łatwo, ale nie o tym. Wreszcie zaczęło się zmieniać, poszłam (już po przekroczeniu 25. lat) na studia dzienne, a utrzymywałam się sama, pracując na etat plus nadgodziny. Kierunek trafiłam świetnie, ponieważ mi odpowiadał i dawał dużo satysfakcji. Ale ja wciąż nie o tym :) Musiałam chodzić na WF, zapisałam się na biegi (bo lubię świeże powietrze). Na pierwszych zajęciach byłam w tyle, ale wciąż biegłam, nie przeszkadzała mi zadyszka, zwalniałam, biegłam kroczek za kroczkiem. Nasz opiekun (zawodowy sportowiec, który przy okazji prowadził WF) patrząc na mnie powiedział, że jestem dzielna. To było szczere. I to mi pomogło niebywale, zaliczyć ten bieg, kolejne kolokwia i brnąć dalej, jak było mi ciężko to myślałam o tym zdaniu. Zmieniłam pracę na lepiej płatną i zgodną z zainteresowaniami. I szczerze myślę, że to jedno zdanie, że jestem dzielna, dało mi tyle siły. Sama teraz szukam u innych tego, co można pochwalić. Mi to bardzo pomogło.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 sierpnia 2016, 18:28 przez morska (PW) | Skomentuj (5) | Do ulubionych
Głosów
3
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
3
Kierowca autobusu aniołem - historii część druga
Nie wydarzyło się wiele sytuacji, ale było to świetne
Ten Pan kierowca,
o którym mowa, jest właścicielem całej firmy przewozowej. I niby może sobie na więcej pozwolić niż pracownik, ale nie sądzę, że pracuję tylko dla pieniędzy
1) U niego, dzieci do 4 lat mają bilet bezpłatny. Nie zliczę ile razy wybijał darmowy bilet 5 albo nawet i 6 letniemu dziecku, bo słyszałam/widziałam tylko kilka sytuacji.
a) Kiedyś wsiadam do autobusu, przede mną sąsiadka z 5 albo 6 letnią córką. Ta sąsiadka powiedziała "poproszę szkolny", dla tej dziewczynki. A Pan kierowca zapytał czemu ta sąsiadka nie chce biletu. Odpowiedziała, że ma miesięczny. Odpowiedź "anioła"? "A, to proszę siadać"
b) Moja mama kiedyś wracała z bratem (5 lat) z przedszkola, miała do przejechania jeden przystanek. Mama powiedziała " cały i szkolny, jeden przystanek." Odpowiedź kierowcy: "Jeden przystanek? A to jeźdźcie"
2) Na zajezdni w mieście, na przystanku stała jakaś kobieta. Nasz autobus podjechał na ten przystanek. Ta kobieta podchodzi i pyta jaki autobus jedzie na ulicę Y. A Pan kierowca bezproblemowo odpowiada, że linia X
3) Nie muszę chyba mówić, że jak przy zebrze czeka jakaś starsza osoba, to się praktycznie zawsze zatrzyma
4)Kolejna sprawa, jego spokój. Nie da się go wyprowadzić z równowagi. Kiedyś jakaś starsza kobieta krzyczała, że ma darmowy bilet (bzdura), a on przez cały czas spokojnie tłumaczy, że nie u niego. Jak wsiądą jacyś pseudo-pranksterzy, też spokojny
5) A swoją firmę to chyba z pasją prowadzi. Jego autobusy mają około 15-20 lat, a są tak zadbane, jakby ledwo z salonu wyjechały. Zero rdzy czy czegokolwiek. I chyba nikt nie chce mu podpaść, bo od dwudziestu lat konkurencji nie ma
Pozdrawiam Pana kierowcę i życzę dalej takiego spokoju, życzliwości i sukcesów firmy oczywiście.

kierowca autobusu

Pobierz ten tekst w formie obrazka
16 sierpnia 2016, 21:16 przez PasazerkaAutobusow (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
3
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
3
Miałam wtedy chyba 17 lat, postanowiłam znaleźć pracę. Ogłoszenia przeglądałam razem z bratem. Znalazł on całkiem ciekawa ofertę. Sprzedawanie gazet, 7h dziennie, stawka zachęcająca. Zadzwoniliśmy, umówiliśmy się na spotkanie. Okazało się, że nie może być tak różowo, jakby się wydawało, ale nie o tym mowa ;)
Mi przypadło stanowisko w pobliżu Bramy Wyżynnej. Ludzi kusiły dodatki do gazet (za siedem kupionych gazet można było dostać atlas Polski, za jedną jakieś płyty, książeczki...), często płacili za 7, 14 gazet, brali jedną i dodatki. A mi gazety zostawały.
Pewnego dnia pogoda nie dopisywała. Nawet w bluzie trzęsłam się z zimna, deszcz padał, a parasol osłaniał tylko stoisko - przemarzałam. Przyszła do mnie pewna starsza pani. Chciała kupić gazetę z programem telewizyjnym, ale zabrakło jej drobnych. Chciała wrócić do domu po resztę kasy. Pomyślałam sobie wtedy: "Nie no, tak to nie będzie, niech ona już wraca do domu i nie wychodzi w taką pogodę".
Dostała gazetę z pliku tych, które były opłacone i zostawione (bo kto potrzebuje 7 tych samych gazet?) z przykazem, że ma już wracać do domu i napić się ciepłej herbaty, bo inaczej będzie chora. Podziękowała i poszła.
O sytuacji zapomniałam do czasu. Szczękając zębami z zimna rozmawiałam z koleżanką, która pracowała w pobliżu. Akurat żaliłam się, że nie mogę opuścić stanowiska nawet na moment (żadnych wyjść do łazienki, po coś do picia..)
Ktoś złapał mnie za ramię. Odwracam się i widzę starszą panią. Wcisnęła mi kubek gorącej słodkiej herbaty kupionej w kawiarni w dłonie i powiedziała: "Masz dziecko, pamiętaj, że dobre uczynki zawsze wracają. Wypij póki jest ciepła".
Nigdy wcześniej herbata mi tak nie smakowała, a w oczach miałam łzy szczęscia, bo choć przez chwilę było mi cieplej ;) Często to wspominam - życzliwą starszą panią, która tamtego dnia była dla mnie aniołem. I jej słowa, które wryły mi się w pamięć ;)

pomoc starsza pani

Pobierz ten tekst w formie obrazka
19 lipca 2016, 13:49 przez aggy (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
19
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
19
Pracuję w laboratorium medycznym. Dość często przychodzi do mnie chłopak mniej więcej w moim wieku (czyli przed trzydziestką). Bardzo sympatyczny, a przy tym maniery i styl bycia, wypowiedzi ma jak angielski gentleman z ubiegłego wieku. Wyróżnia go to z tłumu, ale jest bardzo sympatyczne, a przy tym jakieś takie... Naturalne. Nie sztuczne, wyuczone.
Jakiś czas temu rozmawialiśmy o zagubionej karteczce do odbioru wyników uznając to za wielką tragedię (oboje żartem, żeby nie było:), użył sformułowania "mam nadzieję, że mi pani wybaczy". No cóż, wybaczyłam.
Wtedy on podał mi rękę. Ok, "cześć na zgodę", czemu nie. Podałam swoją.
Otóż to nie był zwykły uścisk dłoni. Facet pocałował mnie w rękę. Dorosła kobieta jestem, ale w tym momencie chyba spłonęłam jak nastolatka.
Wiem, że w obecnych czasach takie gesty mogą być różnie odebrane, być może jestem staroświecka, ale to było bardzo sympatyczne :)

Pobierz ten tekst w formie obrazka
15 czerwca 2016, 18:24 przez ejcia (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
15
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
15
Mam szczęście w nieszczęściu.

Mam 25 lat, 3 lata temu zachorowałam na raka jajnika, mam wycięte narządy rodne, więc
nie mogę mieć dzieci. Musiałam poddać się operacji, ponieważ w innym przypadku nie pozostałoby mi dużo życia. Na początku nie zgodziłam się, bo zawsze chciałam mieć dzieci, jednak wizja śmierci zadecydowała, że poddałam się operacji. Przeszłam też przez chemioterapię. Mam też inne problemy zdrowotne dość poważne (To tytułem wstępu).

Nie miałam nigdy szczęścia do chłopaków, ponieważ (może dla niektórych dziwne) nie interesują mnie ci, którzy ciągle imprezują, piją alkohol do nieprzytomności, palą papierosy i przechwalają się, który ile miał dziewczyn (jeżeli chcą, to ok, ale ja takiego nie chciałam mieć). Zawsze szukałam chłopaka, który mnie pokocha taką jaką jestem, tym bardziej teraz, kiedy byłam i jestem chora. Nie każdy jest w stanie zaakceptować to, że ktoś tak jak ja, poważnie choruje. Nie wierzyłam, że ktokolwiek będzie w stanie to zrobić.
Ale znalazłam, a w sumie on mnie znalazł. Poznaliśmy się na portalu społecznościowym, trochę ponad tydzień przed moją operacją wycięcia narządów. On nie wiedział wtedy dokładnie jaką operację będę mieć. Odwiedził mnie na OIOM'ie, mało z tej wizyty pamiętam, ale powiedziałam mu czemu tu leżę. Byłam pewna, że już więcej go nie zobaczę, że się wystraszy. Ale nie wystraszył, odwiedzał mnie jeszcze (mimo, że leżałam w szpitalu 100 km od miejsca jego zamieszkania). Teraz cały czas mnie wspiera, nie tylko jest taki jaki chciałam, żeby był, ale jest dosłownie aniołem. Mamy do siebie pełne zaufanie, jesteśmy szczerzy, nasz związek kwitnie z każdym dniem, nasze relacje są pełne miłości i zrozumienia, wiem, że zawsze będziemy razem, i planujemy wspólną przyszłość. Oboje to wiemy.

Miałam usunąć konto na portalu, bo jak się dowiedziałam, że mam raka, to nie miałam ochoty na randki, tym bardziej, że umarł mój kochany tata 3 lata temu, a miesiąc później dowiedziałam się właśnie, że mam raka i czeka mnie operacja. Dodatkowo miałam przykre doświadczenia z poprzednim chłopakiem, i bałam się, że znów zostanę zraniona. Jednak szybko się przekonałam, że ten, którego poznałam jest moją miłością.

Wniosek jest taki: czasem nie warto szukać na siłę miłości, ja szukałam (chyba każdy chce kochać i być kochany), ale nie potrafiłam znaleźć. Jak nie miałam ochoty na spotkania, to nagle stał się cud. Czego i Wam życzę, czasem szczęście przychodzi zupełnie nieoczekiwanie.

Myślę, że mój tata nade mną czuwa, i zesłał mi mojego chłopaka.

Pamiętajcie, gdy nie ma chorób, problemów, to jest sielanka, ale najczęściej gdy pojawiają się choroby, problemy, to nagle zaczyna się psuć. Nas choroba bardzo połączyła, co może brzmieć dziwnie, ale przez to teraz wiem, że cokolwiek się wydarzy, możemy na sobie polegać.

miłość szczęście w nieszczęściu

Pobierz ten tekst w formie obrazka
11 czerwca 2016, 0:17 przez mimi (PW) | Skomentuj (5) | Do ulubionych
Głosów
24
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
24
Wczoraj (08.06.2016) byłem na całodniowej wycieczce. Kiedy jechałem dziś do szkoły, 2 przystanki po moim wejściu "kanary". Ok, patrzę za legitką z miesięcznym...NIE MA. Myślę sobie "cholera, zostawiłem w domu". No to czekam, mówię kontrolerowi, że nie mam, a ten prosi o legitkę. Mówię, że nie mam. Prosi o PESEL, żeby sprawdzić w bazie. Szukam w komie, nie ma, nie wiem co się stało, bo zapisywałem. Powiedział, żeby do rodzica zadzwonić, no to dzwonię do mamy i pytam o PESEL. On prosi, żeby dać mamę do telefonu, daję mu.

- Dzień dobry, czy pani syn posiada legitymację uprawniającą do biletów bezpłatnych?

- (nie słyszę)

- Dobrze, dziękuję, miłego dnia. (i do mnie) Następnym razem nie zapomnij biletu.


UWIELBIAM RZESZÓW

Kontrolerzy

Pobierz ten tekst w formie obrazka
9 czerwca 2016, 17:39 przez wittusus (PW) | Skomentuj (4) | Do ulubionych
Głosów
12
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
12
W mieście, w którym studiuję mieści się galeria, a jak w takich bywa jest i KFC.

Często przechodzę obok,
choć rzadko się stołuję... Najlepsze miejsce do zabicia czasu między zajęciami to połażenie po galerii, albo jakaś kawa ze znajomymi z uczelni. Tego dnia pojawiła się w KFC nowa dziewczyna. Prawdopodobnie był to jej pierwszy dzień. Były godziny wczesnoporanne. Musieli otworzyć dopiero parę minut wcześniej. Przyszła kobieta i złożyła zamówienie na chrupiące bites z orient (wprowadzili jakieśtam japońskie) kobieta odeszła, po paru minutach została zawołana, że zamówienie gotowe. Kobieta patrzy, dziewczę patrzy na bitesy, które orient raczej nie są... (classic?)
Dziewczyna zdała sobie sprawę i zdławionym (chyba ze strachu) głosem wydukała "P-Pani chciała orient..." Ale kobieta uśmiechnęła i tylko i powiedziała "Wiesz... Chyba jednak mam dzisiaj ochotę na zwykłe" i odeszła spokojnie. Bez afery, bez robienia dziewczynie na pierwszy dzień problemów. Wiem, może mało... "wspaniałe" Ale takie proste, zwykłe rzeczy wystarczają, by poprawić komuś humor.. Albo nie zepsuć pierwszego dnia w pracy :)

KFC

Pobierz ten tekst w formie obrazka
19 maja 2016, 18:59 przez Ferian (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
35
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
35
To, co opiszę, to niby mała rzecz, ale, jak dla mnie, była bardzo miła. Od kilku lat uczę się gry na pianinie, i postanowiono mnie wysłać na koncert. W związku z tym, nauczycielka kazała mi przyjść na dodatkową lekcję w poniedziałek na 13:30 (później nie miała czasu), by doszlifować utwór. Tak sie składało, że tego samego dnia, na ostatniej lekcji w szkole miałam religię. Gdybym na nią poszła, nie zdążyłabym już na pianino, a wiedziałam, że pani poświęca dla mnie swój prywatny czas, choć wcale nie musi tego robić. Więc zaczęłam krążyć po korytarzu, zastanawiając się, czy ,,zarobić" nieobecność i nie mieć nagrody za stuprocentową frekwencję, czy ryzykować przegranie konkursu. Musiałam mieć dosyć markotną minę, bo, gdy natknęłam się na księdza katechetę, on mnie zapytał, co się stało. Gdy opowiedziałam mu o swoim problemie, ksiądz kazał mi iść na dodatkową lekcję, i na ,,domiar dobrego", wpisał mi obecność.

P.S. Na lekcji okazało się, że jeden fragment grałam zbyt głośno. Po skorygowaniu tego, wygrałam konkurs.

ksiądz; szkoła; zwolnienie

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 maja 2016, 16:08 przez Obiwankasobi (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
15
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
15
Niedzielny poranek to moja ulubiona pora na spacery z pieskiem, bo jest pusto i spokojnie. Mamy swoją stałą trasę min. cicha uliczkę, z jednej strony ślepą, z drugiej łączącą się z ulicą. Zazwyczaj w tej uliczce spuszczam swojego pieska ze smyczy, żeby mógł się trochę wybiegać, a przy ostatnim domku siada grzecznie i czeka aż mu przypnę z powrotem smycz.

W tą niedzielę jednak było inaczej, okazało się ,że w ogrodzie przy ostatnim domu biega wielki wilczur, który na widok mojego pieska wpadł w szał i z wściekłym ujadaniem rzucił się na siatkę.

Mój pies przestraszony popędził do przodu wprost pod koła wielkiej niebieskiej ciężarówki. Ja krzyknęłam przerażona ale pan kierowca na szczęście zdołał zahamować. Skinęłam mu głową i na trzęsących się nogach weszłam na jezdnie, by zabrać z niej oszołomionego psiaka.

Jestem bardzo wdzięczna temu kierowcy, że na widok małego pieska zatrzymał auto i uchronił go od strasznej śmierci czy kalectwa.

Wiem, że niektórzy kierowcy mówią "to tylko pies", ale dla mnie i moich bliskich to ukochany członek rodziny.
Kierowco niebieskiego samochodu dostawczego, jeżeli to czytasz, to dziękuję Ci raz jeszcze z całego serca!

ludzki kierowca/ciężarówka/pies na jezdni

Pobierz ten tekst w formie obrazka
16 maja 2016, 21:12 przez muminek (PW) | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
16
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
16
Na początku było piekielnie. Odkupiłam po taniości dla półtorarocznego potomka łóżko skandynawskiej firmy. Z racji tego, że mały w nocy ciągle się kręcił, postanowiłam kupić barierkę do łóżka. Tym razem chciałam udać się bezpośrednio do owego sklepu, jednak wcześniej na facebookowym fanpagu zapytałam czy barierka będzie pasować do łóżka, które posiadam. "Oczywiście, barierka pasuje do WSZYSTKICH naszych dziecięcych łóżek". Spakowałam więc siebie i małego do busa, i przejechaliśmy ponad 80 km do drugiego miasta. Podróż jak zwykle w energicznych klimatach młodego, wieńczona jego zasłabnięciem i modłami by nie zwrócił śniadania. Po okazyjnym spotkaniu z koleżanką, wsiadamy do miejskiego transportu i jedziemy kolejne 20 min do skandynawskiego sklepu. Przemierzam przetartymi szlakami, docieram na dział dziecięcy, znajduję barierkę z opcją "skręć mnie sam" w folii i wychodzę. Po 30 min transportu miejskiego jesteśmy na dworcu i 1,5h wracamy do domu busem. Cudownie. Home, sweet home. Padam na twarz ze zmęczenia.

Wypakowuje jednak barierkę, skręcam i BANG! NIE PASUJE! Rama łóżka jest za gruba. Gdzieś na instrukcji czy naklejce wyczytuję, że barierka pasuje do łóżek o ramach max. 2,5 cm. Nasza rama ma 5 cm. Nijak się tego nie da zamontować. Och jak ja wtedy bluzgałam, czego ja nie zrobię tym tam, wszystkie klątwy na nich ześlę, olaboga. Mały padł szybko po całodziennej wycieczce, a ja już ochłonięta zasiadłam do komputera rzucać piorunami. Żartuję. Pracowałam kiedyś w BOK-u i wiedziałam, jak zdenerwowani ludzie potrafią być okropni. Najgrzeczniej jak tylko byłam w stanie zwróciłam się do mojego facebookowego rozmówcy z fanpagu i opisałam całą moją fascynującą podróż po rzecz, która mimo zapewnień mi się nie przyda. Wysłałam nawet zdjęcia, że tego zamontować się nie da.

I jakież było moje zdziwienie, gdy oprócz przeprosin dostałam niesamowitą rekompensatę. W nadziei miałam jedynie bezproblemowe przyjęcie zwrotne feralnej barierki, ale to było coś o wiele lepszego. Proponowano mi bon na 100 zł oraz baldachim do dziecięcego łóżka (o wartości ok. 50 zł). Muszę przyznać, że byłam niesamowicie zaskoczona, aż tak hojnym podejściem do klienta. Dlatego chciałam podziękować, mimo że na początku ktoś dał ciała. Bon bonem, ale baldachim przyda się, gdy młody zacznie sypiać na piętrowej stronie łóżka, bo minął rok i nadal się kręci całą noc. Nie mówiąc już o radości, której się spodziewam po zamontowaniu owego tunelu.

Dzięki Ikea Kraków

obsługa klienta ikea

Pobierz ten tekst w formie obrazka
14 maja 2016, 23:04 przez alejakto (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
16
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
16