Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Top historii


Moja historia w sumie będzie składała się z dwóch, ale traktuje o tym samym dokumencie jakim jest dowód osobisty.

Pierwsza
historia z wyżej wymienionym dokumentem. Przełom października i listopada 2011, zgubiłam dowód. Z racji tego, że w tym czasie miałam swój ślub to nie zwróciłam na to uwagi..zorientowałam się dopiero tak w drugiej połowie listopada. A powodem tego było to, że się nudziłam i "siedziałam" na fb. Klikałam sobie w różne opcje, i tym oto sposobem weszłam sobie w wiadomoci na "inne" i zobaczyłam wiadomośc od chłopaka, że znalazł mój dowód. Odpisałam i wysłał mi go pocztą. DZIĘKUJĘ! Mógł przecież zrobić z moim dowodem wszystko.

Druga historia. Na tegoroczne święta Wielkanocne postannowiliśmy pojechać samochodem do rodziny do Holandii. Wracając zatrzymaliśmy się na stacji w Zgorzelcu, wiadomo sparawy fizjologiczne.. Nie wiedziałam czy trzeba będzie płacić więc wzięłam na wszelki wypadek portfel. Nie trzeba było, ale podczas mycia rąk położyłam go obok i zapomniałam go wziąć. Muszę dodać, że mieszkam pod Lublinem. Zorienowalam się, że nie mam portfela po około 2h jazdy, mieliśmy już wracać kiedy moja siostra zadzwoniła, że był policjant i powiedział, że zostało zgłoszone zagubienie portfela. I tu brawa dla naszej policji bo naprawdę szybko się moją sprawą zajęli. Mało tego policja w Zgorzelcu nie wzięła mojego portfela do siebie bo musiałabym pojechać do niCH ale zostawili go na stacji. Podali mi nr tel. na stację paliw ale był zły, przez całą drogę próbowałam się dodzwonić bezskutecznie. Następnego dnia poszłam (przyjechaliśmy na mmiejsce po północy) do komendy w moim mieście, a tam mili policjanci próbbowali się dodzwonić do komendy w Zgorzelcu ale nie mogli (nie wiem dlaczego) ale dokładnie podpowiedzieli co można zrobić. Po kilku dniach przyszla koperta z całą zawartością portfela. Mało tego w portfelu miałam same drobniaki, i chyba na stacji potrzebne były im drobne, bo jak zajrzałam do miałam całe 10 zł. Nie miałabym nic przeciwko gdyby sobie je wzięli. Dziękuję policji i pracownikom tej stacji!! Są naprawdę uczciwi. DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ!!!

Pobierz ten tekst w formie obrazka
4 maja 2012, 23:40 przez ~Lusia | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
43
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
43
Pragnę podziękować mojej pani wykładowczyni z pierwszej pomocy za to, że była konsekwentna i tzw. "piła".
Studiowałam fizjoterapię w Jeleniej
Górze. W programie studiów mieliśmy zajęcia z pierwszej pomocy, której uczyła niezwykle miła, ale też bardzo wymagająca wykładowczyni. Nie było żadnych wyjść na skróty. Trzeba było rzeczywiście wykazać się dobrymi umiejętnościami, żeby zaliczyć przedmiot. Do zaliczenia podchodziłam kilka razy i szczerze mówiąc miałam już tego dość. Jednak pani Wioli zależało nie na tym, aby studenta oblać, ale na tym, żeby go nauczyć. Wreszcie się udało i zdobyłam to swoje zaliczenie. Dwa lata później moja mama zasłabła i osunęła się na podłogę. Moja ocena oddechu oddechu u mamy pokazała mi, że tego oddechu nie ma. I nagle wszystkie umiejętności, jakie zdobyłam na pierwszym roku studiów powróciły do mnie z niezwykłą jasnością. Wiedziałam, co robić i zastosowałam pełny algorytm resuscytacji, jakiego nauczyła mnie pani magister. Reanimowałam mamę do czasu przyjazdu pogotowia. Później reanimację przejął lekarz i ratownik medyczny. Po kilku minutach mama odzyskała oddech, a po dwóch godzinach świadomość. Okazało się, że miała rozległy zawał. Lekarz ze szpitala orzekł, że moje działania uratowały jej życie. PANI WIOLU DZIĘKUJĘ PANI!!!!!!

zawał mama reanimacja

Pobierz ten tekst w formie obrazka
5 maja 2012, 23:30 przez ~Anka | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
102
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
102
Opiszę historię, która to mam nadzieję pozwoli Wam spojrzeć jeszcze pozytywnie na klientów.

Moja [M]ama pracowała niegdyś w sklepie pod
szyldem PSS Społem. Był to (na swoje czasy) jeden z największych sklepów w mieście, całkiem niedrogi, z niemałym wyborem towarów. Ba, miał zarówno dział z tzw. ladą i dział samoobsługowy. Mama moja pracowała w ten dzień na dziale "mięso-wędliny". Był to czas przed świętami Bożego Narodzenia. Niestety dzień miała zły, ponieważ spora część ludzi w naszym mieście (Stargard Szczeciński) jest wyjątkowo marudna i wybredna, a do tego często bardzo chamska. W ten dzień doszło m.in. do takiej sytuacji: ([K1] - pierwsza klientka w historii)
[K1] Poproszę ćwiartkę tej szynki.
[M] A z której z połówek? - Mama już wtedy z doświadczenia wiedziała, że wielu ludzi musi sobie koniecznie wybrać z której części ma być krojona wędlina. Klientka wskazała "swoją" połówkę, z której Mama przekroiła jeszcze na pół pytając którą część by chciała. Na co klientka:
[K1] Tą lewą, bo jest świeższa!
Tu ją zatkało - z tego co i moja Mama, i ja wiemy to raczej nowiutka szynka jest tej samej świeżości w każdym miejscu.
W tym samym czasie zauważyła, jak do kolejki doszła typowa [P]aniusia. Markowe ubrania, prawdopodobnie prawdziwe futro, długi szal - też pewnie z jakiegoś zwierza (a może i nawet cały zwierz). Stwierdziła w myślach "No nie, znowu coś będzie". I tu pomyliła się na całej linii. Paniusia zaskoczyła Ją taką oto rozmową:
[P] Dzień dobry, ja poproszę tak z 1/3 tej szyneczki! Jak się więcej ukroi, to nie szkodzi.
[M] Dobrze, a który kawałek Pani uciąć?
Tu Paniusia możliwe najdonioślejszym tonem, z pełnym zadowoleniem stwierdziła:
[P] Ależ droga Pani, ja tej szyneczki nie będę podziwiać, zamierzam ją jeść!
Mama w lekkim szoku, gdyż spodziewała się oczywiście czegoś innego, ale podziękowała Pani za zakupy, dając do zrozumienia, że jest chyba najnormalniejszą i najmilszą klientką w tym dniu, a Paniusia z potężnym uśmiechem udała się do wyjścia na koniec dorzucając możliwie najcieplejszym tonem:
- Do widzenia i Wesołych Świąt!

pss społem wesołych świąt

Pobierz ten tekst w formie obrazka
26 grudnia 2011, 15:24 przez blooder (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
102
(w tym negatywnych:
20
)
plus Wspaniałe
82
Jechałam sobie spokojnie autobusem, zagęszczenie ludności na metr kwadratowy umiarkowane. Zatrzymujemy się na przystanku i do pojazdu (ledwo) wchodzi starszy pan. A właściwie bardzo starszy. Chudy, zgarbiony, trząsł się jak osika z laseczką w kościstej dłoni. Wstałam z siedzenia i proszę, żeby sobie usiadł. Na to pan przybrał minę wściekłego psa.
- Przepraszam najmocniej, czy pani sobie ze mnie żartuje?
Osłupiałam, o co chodzi?
Ale po chwili miły pan obdarzył mnie szerokim uśmiechem i rzekł uprzejmie:
- Jak śmiałbym siedzieć, kiedy młoda dama męczyłaby nóżki podróżą? To nie przystoi.

Po minucie dżentelmen przyjął miejsce od jakiegoś chłopca.

by choryczlowiek/piekielni.pl

Pobierz ten tekst w formie obrazka
3 sierpnia 2011, 0:33 przez ~ | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
242
(w tym negatywnych:
35
)
plus Wspaniałe
207
Stałam na przystanku, czekałam na swój autobus i grzebałam w portfelu, żeby wyłuskać drobne na bilet. Jako że pobliski kiosk był zamknięty, musiałam przepłacać u kierowcy, co nie było mi w smak, ale co ja poradzę. Nagle poczułam, jak coś/ktoś dźga mnie w ramię. Wyciągam słuchawki i słyszę "ja mogę pani sprzedać mój bilet, niech pani nie przepłaca, moje dzieci nie jadą, więc mam dla Pani bilecik". Po sekundzie odzyskałam mowę i znalazłam odpowiednią kwotę dla Pani. Poprosiłam o bilet ulgowy, dałam jej pieniążki, sowicie dziękując.
Niby różnica siedemdziesięciu groszy, ale mimo wszystko... :)

pieniążki

Pobierz ten tekst w formie obrazka
11 sierpnia 2013, 17:38 przez ~Muchka | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
61
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
61
Polak Polakowi wilkiem na emigracji?

Otóż nie.

Jestem w Niemczech od kilku tygodni i dopiero się uczę języka na intensywnym
kursie. Przyjechałam tu, bo mąż dostał zawodową szansę.

Po 3 tygodniach pobytu musiał wyjechać na cały tydzień szkolenia. Zostałam sam na sam z niemiecką rzeczywistością.

Poszłam na zakupy do osiedlowego marketu. Ku mojemu przerażeniu pani na kasie przesunęła po czytniku wszystkie produkty, cena się wyświetliła, ale zamiast wziąć ode mnie euro, Pani zaczęła intensywnie wymachiwać łapkami i szprechać z prędkością światła.

Na moje niemrawe tłumaczenia i próby nawiązania kontaktu w języku angielskim, Pani (wciąż z uśmiechem na twarzy, ale i z lekkim poddenerwowaniem) świergoliła nadal, a ja stałam ja słup soli i starałam się nie rozpłakać. A za mną ustawił się spory tłumek do kasy, więc czułam ciężar swojej nieznajomości języka i tego, że tych biednych ludzi pewnie bierze totalny wku*rw.

Niedaleko kasy rozkładała towar dziewuszka. Tak ze 20 lat. Podeszła. Zagadała kasjerkę. Wzięła moje doniczki ze świeżymi ziołami poleciała na sklep, wróciła w ciągu 30 sekund i wytłumaczyła, jak domniemam, całe zamieszanie cenowe.

Zgarnęła mnie z kasy. Pomogła zapakować zakupy, bo wciąż trzęsły mi się ręce, a pod powiekami miałam łzy rozżalenia, że taka bezradna jestem w obcym kraju. Nawet głupich zakupów nie mogę zrobić sama.

Dziewuszka wyprowadziła mnie i przepiękną polszczyzną zaczęła pocieszać. Wyciągnęła zza uniformu chusteczki, głaskała po plecach i tłumaczyła, że mnie rozumie, bo 2 lata wcześniej też była w podobnej sytuacji. Że mam się nie załamywać, uczyć się języka i wszystko będzie dobrze.

Dziękuję jej za to. Bo kiedy wróciłam do domu i rozpakowałam te cholerne zakupy pomyślałam sobie, że dam radę. I nauczę się tego języka. I może kiedyś ja komuś pomogę.

Kimkolwiek jesteś dziewczyno z marketu w Kolonii- dziękuję Ci za to, że pomogłaś mi. Że prawdopodobnie wyszłaś ze sklepu na pół godziny, poświęcając swoją przerwę na lunch, i pozbierałaś mnie do kupy.

Bo ten Twój gest, tu na emigracji, dał mi wiarę nie tylko w to, że dam sobie radę, ale też w to, że można liczyć na rodaków :)

Pobierz ten tekst w formie obrazka
28 października 2012, 1:43 przez bazylia (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
96
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
96
Witajcie. Chcę Wam opowiedzieć historię sprzed chwili. Aż zakręciła mi się łezka w oku.
Tytułem wstępu - mój brat
samotnie wychowuje 22-miesięczną córeczkę. Nie przelewa mu się ale niczego mu nie brakuje.
Dzisiaj wybrał się do Społem po mleko dla małej i zabrał córcię ze sobą. Znajoma sprzedawczyni poleciła mu ciekawą promocję na wędliny, ale brat zabrał ze sobą gotówkę jedynie na mleko, więc musiał podziękować. Gdy wyszedł już ze sklepu, dogoniła go pewna kobieta. Okazało się, że jest to mama jego dawno nie widzianego kolegi z wojska. Wręczyła mu pełną siatkę rozmaitych zakupów, złożyła życzenia noworoczne, wygłaskała Małą i poszła, pozostawiając brata kompletnie zbaraniałego na chodniku.
Jednakże to nie wszystko. Kilka godzin później do drzwi mieszkania, gdzie mieszkają moi rodzice oraz brat z córcią, zapukał ów kolega, którego mamę brat spotkał wcześniej. Wręczył bratu kolejną reklamówkę, w której mieściły się nowiutkie (!) kurteczka, czapka, szalik i rękawiczki dla Małej. Mama popłakała się, brat osłupiał i zdołał wydukać pytanie w rodzaju "Z jakiej to okazji?" a kolega machnął ręką i uśmiechnął się tylko i powiedział że Mikołaj spóźniony przyszedł. Długo nie zabawił, wyściskał Małą, porozmawiał z mamą i poszedł.
Żeby znaleźć mojego brata, kolega musiał przepytać wielu ludzi na wielkim osiedlu.
Serce rośnie gdy spotyka się tak Wspaniałych ludzi!

kolega z wojska

Pobierz ten tekst w formie obrazka
31 grudnia 2011, 16:03 przez Nea (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
382
(w tym negatywnych:
3
)
plus Wspaniałe
379
Fajnie jest mieć w domu faceta. Zasługi naszych (mnie i mojej połówki) współlokatorów wymienię w punktach, aby było krócej.

-
Jeden z nich zrobił z nami swoim samochodem 2 kursy do hipermarketu odległego o jakieś 10 minut jazdy oraz 1 do IKEI znajdującej się na drugim końcu miasta, gdzie kupowałyśmy wyposażenie swojego pokoju. Nie chciał przyjąć nawet zrzutki na benzynę, bo "kupiłyśmy też wspólne meble do mieszkania". Tym "wspólnym meblem" była maleńka półeczka na buty, kosztująca tyle co dwa dobre piwa.
- W dzień po naszym przyjeździe do 3.30 nad ranem pomagali nam skręcać nowe meble, a właściwie skręcali je za nas, podczas gdy my (jako płeć piękna, lecz słaba) czytałyśmy instrukcję montażu.
- Przy skręcaniu w.w. mebli okazało się, że brakuje odpowiedniego śrubokrętu. Zapakowali nas w samochód i do supermarketu (o 23.00). Niestety, w supermarkecie mieli tylko super-wypaśny zestaw turbośrubokrętów, na który po prostu nie było nas stać. Kolega stwierdził, że w takim razie kupi je dla siebie i nam pożyczy.
Chwała im!

współlokatorzy

Pobierz ten tekst w formie obrazka
2 stycznia 2012, 16:11 przez KoparkaApokalipsy (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
124
(w tym negatywnych:
20
)
plus Wspaniałe
104
Dziękuję z całego serca policjantom z Bolkowa, którzy przybyli dosłownie w minutę po wezwaniu na parking pod zamkiem i zajęli się pijanym awanturnikiem, grożącym nożem i pobiciem. Wyrazy szacunku za błyskawiczną reakcję i za to, że w tym trudnym zawodzie jednak nie brak ludzi z powołaniem.

policja

Pobierz ten tekst w formie obrazka
18 sierpnia 2013, 22:17 przez ~Vin | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
71
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
71
Pół roku temu pękło mi jelito grube i dostałem zapalenia otrzewnej. Pech chciał że w godzinach nocnych - o 23 dokładnie miałem atak. Dzwoniłem na pogotowie ale odmówiło mi przyjazdu. Ból był tak silny, że ledwo się mogłem ruszać, miałem także wysoką gorączkę. Po jakimś czasie udało mi się dodzwonić do lekarza dyżurnego, który przyjechał. Po badaniu wezwał karetkę transportową i zawiózł mnie do szpitala. Zanim zoperowano mnie była już ósma rano. Lekarz który mnie wtedy operował był po całonocnym dyżurze. Chciałem mu podziękować, że mimo zmęczenia podjął się operacji i nie czekał na zmianę. Jak się potem dowiedziałem ledwo mnie odratował, bo było ze mną już naprawdę cienko.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
31 sierpnia 2013, 14:33 przez AdamDec34 (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
95
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
95