Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Top historii


Mam kolegę, nie znamy się dobrze po prostu zwykli znajomi z LO. Na pierwszy rzut oka normalny koleś, niczym się nie wyróżnia. Jedyne co różni go od całej rzeszy młodzieży to fakt, iż jego rodzice bardzo dobrze zarabiają. Nie chce nawet myśleć jakiego rzędu są to sumy. Uwierzcie mi, astronomiczne.

Nieraz się zastanawiałem jak byłoby cudownie być w jego skórze... Miałbym własne auto, mieszkanie, ogólnie ustawiony na całe życie, ach te marzenia.

Co w tej sytuacji wydaje sie byc dziwne, wcale nie mieszka w jakiejs willi, tylko zwyczajny dom, chodzi ubrany jak kazdy, jego rodzice mają auto warte może kilka tys. Sam kolega jest dosyć oszczędny, robi sobie kanapki, nie wydaje na pierdoły itd. Dziwne prawda? - Przez to on i jego rodzice nazywani są przez wszystkich "dziwakami, skąpcami itd"


Impreza, rzuciła go dziewczyna, byłem kierowcą, odwoziłem go do domu. On pijany i wzięło go na zwierzenia. Miał brata, zmarł na jakąś chorobę w młodym wieku. Jego rodzice wszystko co zarabiają oddają na nieuleczalnie chore dzieci.
Wyjął kilka zdjęć z portfela i pokazał mi kilka "aniołków" jak sam je nazwał.

Zatkało mnie wtedy...

dzieci

Pobierz ten tekst w formie obrazka
9 lutego 2012, 21:35 przez ator1 (PW) | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
416
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
416
O dresach, ale inaczej.

Jeszcze jako młody, bardzo młody człowiek, tak koło 18-19 lat wracałem sobie wieczorem z imprezy. Kulturalnie,
nawet nie za bardzo napity.
Na "przedostatniej prostej" z bramy energicznie wychodzi przede mnie ok 10 panów sportowych, w wieku różnym, ale ogólnie zbliżonym do mojego. I słyszę:
[D] Stój!
[J] Czego chcecie?
[D] Ty mieszkasz tam na Piekielnego, tak?
[J] Nooooo taaaaak.
[D] I chodzisz lewą bramą, nie?
[J] No chodzę (tak, wiem, elokwencję mi zjadło).
[D] To dzisiaj idziesz prawą!
[J] Co?
[D] A bo tam w lewej jakieś obce ciule stoją, chyba kroić chcą, a my się jeszcze zbieramy żeby ich pogonić, na razie ich jest więcej. No, wypi!@#alaj!

I tak niemal przyprawili mnie o apopleksję, ratując moją skórę.

Sportowcy

Pobierz ten tekst w formie obrazka
7 września 2011, 13:10 przez ~bloodcarver@piekielni.pl | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
440
(w tym negatywnych:
14
)
plus Wspaniałe
426
Witajcie. 8 stycznia tego roku na zawsze zapadnie mi w pamięci. Wtedy chyba Bóg zesłał całe dobro jakie miał dla mnie na resztę życia Historia wydarzyła się w Krakowie w sklepie Lidl na os.Strusia. W tym okresie moja rodzina miała bardzo ciężką sytuacje finansową, mąż stracił prace i ledwo wystarczało nam aby wiązać koniec z końcem nie mówiąc już, aby móc spełnić jakieś zachcianki naszych pociech. Wybrałam się na większe zakupy razem z dziećmi. Wszystkie zakupy z kalkulatorem w ręku, żeby się nie przeliczyć przy kasie. Zachodzimy do kasy wykładam produkty. Ważne dla historii, za mną w kolejce ustawił się jakiś młody chłopak ni ewiem ok 20 paru lat rozmawiający przez telefon używając czasem niecenzuralnych słów za tym chłopakiem była starsza kobieta wielce zbulwersowana zachowaniem chłopaka który przeklinał ( gdy to robił ewidentnie ściszał głos Babcia jak na niego nie huknie ty taki owaki na cały głos( tak solidnej wiązanki dawno nie słyszałam) młody człowiek nie specjalnie się tym przejął i rozmawiał dalej, w miedzy czasie pani kasjerka skończyła kasować nasze zakupy i o zgrozo zabrakło mi ponad 15 zł nie wiedziałam co powiedzieć musiałam odłożyć co było dla dzieci jak widziałam ich twarze aż mi serce pękało. I wiecie co babcia zaczęła komentować to w stylu " Jak plebs nie ma pieniędzy to niech bachorów pier... sobie nie robi i w domu siedzi". Myślałam że się tam zaraz rozpłaczę i wtedy ten chłopak skończył rozmawiać bez słowa dał kasjerce 20 zł do zakupów na które mi właśnie brakowało odwrócił się w stronę babci i rzekł" No i tu pani marnuje energię na darcie ryja ze wszyscy poje,ani tylko pani biedna nie szczęśliwa bo 3 min dłużej w kolejce postoi żal mi cię kobieto masz smutne życie" Mniej więcej taki był sens tego co powiedział. Byłam w takim szoku i tak zamurowana że nie wiedziałam co powiedzieć i nie zauważyłam jak ten chłopak w między czasie spakował swoje i moje zakupy! Zapytał czy pomóc nieść mi to bo widzi ze bardzo ciężkie. Totalnie byłam zdezorientowana całą sytuacja odpowiedziałam tylko tak dziękuje. W drodze ochłonęłam i zaczęłam mu bardzo mu dziękować i nie wiem jak mu się odwdzięczę. Stwierdził tylko cyt"spoko nie ma tematu". Zaczęliśmy ot po prostu rozmawiać opowiedział ze własnie jest na urlopie,ze gdzieś tam w Norwegii pracuje, że za chwile jedzie do Warszawy do dziewczyny za nim wyleci.Ja mu coś tam powiedziałam o swoich problemach, że maż stracił pracę i tak dalej że ogólnie ciężko. Wyniósł nam zakupy do samej góry strasznie mu podziękowałam chciałam oddać mu te 20 zł bo mieliśmy jeszcze coś w domu tylko stwierdził, niech pani lepiej dzieciom coś kupi ciesze się ze mogłem jakoś pomóc i wiecie że nawet nie wiem jak miał na imię? Na tym sytuacja mogła by się zakończyć ale... Następnego dnia jakoś po południu ktoś zapukał do drzwi. Zobaczyłam przez wizjer nikogo nie było ale pod drzwiami coś leżało. Matko jak to zobaczyłam po prostu się z mężem poryczeliśmy. 5 ogromnych siatek! Kosmetyki, żywność mało tego były tam też zabawki dla naszych dzieci boże naprawdę nie wierzyłam w to co się dzieję. Staliśmy tak z mężem jak osłupieni. Wtargaliśmy te siatki. W jednej z nich była karteczka z informacja " Generalnie moje życie nie było różowe z powodu matki. Niech pani będzie cudowna dla swoich dzieci. Pieniądze są i były u państwa w rodzinie też się polepszy. Życzę powodzenia K."
Ludzie ja naprawdę sądzę ze to chyba Bóg zesłał tego młodzieńca na naszą drogę BARDZO CI DZIĘKUJEMY NIGDY SIĘ ZA TO NIE WYWDZIĘCZYMY!!!. Najgorsze jest to że nie wiemy jak on ma na imię i czy w ogóle to przeczyta ale jeszcze raz bardzo dziękujemy. Do tej pory nie wierze że istnieją tacy ludzie. Przepraszam że tak bardzo się rozpisałam ale to po prostu jest niesamowite! Mam nadzieję że los ci tę dobroć wynagrodzi z nawiązką. Jeszcze raz serdecznie ci dziękujemy mamy nadzieje że to przeczytasz jesteśmy wdzięczni do końca życia.

lidl kraków nieznajomy

Pobierz ten tekst w formie obrazka
30 marca 2014, 17:46 przez ~bezimienna | Skomentuj (3) | Do ulubionych
Głosów
203
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
203
Pragnę podziękować mojej pani wykładowczyni z pierwszej pomocy za to, że była konsekwentna i tzw. "piła".
Studiowałam fizjoterapię w Jeleniej
Górze. W programie studiów mieliśmy zajęcia z pierwszej pomocy, której uczyła niezwykle miła, ale też bardzo wymagająca wykładowczyni. Nie było żadnych wyjść na skróty. Trzeba było rzeczywiście wykazać się dobrymi umiejętnościami, żeby zaliczyć przedmiot. Do zaliczenia podchodziłam kilka razy i szczerze mówiąc miałam już tego dość. Jednak pani Wioli zależało nie na tym, aby studenta oblać, ale na tym, żeby go nauczyć. Wreszcie się udało i zdobyłam to swoje zaliczenie. Dwa lata później moja mama zasłabła i osunęła się na podłogę. Moja ocena oddechu oddechu u mamy pokazała mi, że tego oddechu nie ma. I nagle wszystkie umiejętności, jakie zdobyłam na pierwszym roku studiów powróciły do mnie z niezwykłą jasnością. Wiedziałam, co robić i zastosowałam pełny algorytm resuscytacji, jakiego nauczyła mnie pani magister. Reanimowałam mamę do czasu przyjazdu pogotowia. Później reanimację przejął lekarz i ratownik medyczny. Po kilku minutach mama odzyskała oddech, a po dwóch godzinach świadomość. Okazało się, że miała rozległy zawał. Lekarz ze szpitala orzekł, że moje działania uratowały jej życie. PANI WIOLU DZIĘKUJĘ PANI!!!!!!

zawał mama reanimacja

Pobierz ten tekst w formie obrazka
5 maja 2012, 23:30 przez ~Anka | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
102
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
102
Jestem mamą dwójki dzieci, wkrótce trójki - bo w styczniu na świat przyjdzie nasza córeczka. Niestety jest ona chora, ja na wychowawczym nie mam kokosów a przez chorobę naszej córeczki musieliśmy wydać wszystkie oszczędności na dojazdy do placówek, nierefundowane badania... a w przyszłym miesiącu poród, poród na przygotowanie którego nie mamy już pieniędzy. Jednak właśnie w te święta od osób których w ogóle nie znam dostałam paczkę. W paczce były pieluszki, butelka, pojemniki na mleko, osłonka na materac, duża czekolada dla dzieci z misiami. Pudełko mleka oraz podkład higieniczny.
Paczkę otrzymałam od "Moda na brzuszek" z FB. Bardzo wam dziękuje za tak bezinteresowną pomoc! I tak wspaniały gest na Święta!

Święta pomoc

Pobierz ten tekst w formie obrazka
25 grudnia 2012, 15:10 przez ~Otoja | Skomentuj (2) | Do ulubionych
Głosów
98
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
98
Przed Sylwestrem mieliśmy zamiar odwiedzić przyjaciół z innego regionu Polski, a jako że mieszkamy w Toruniu, postanowiłam sprezentować im oryginalne toruńskie pierniczki. Do sklepu wiadomej firmy poszłam z dziećmi. Jak to w okolicach Bożego Narodzenie, dekoracje były świąteczne. Na półkach, obok pierników i ozdobnych puszek leżały miniaturowe czapeczki Mikołaja. Te czapeczki bardzo się spodobały moim dzieciom. Na ich widok córka zaczęła błagać o kupno jednej dla lalki. Kiedy oglądałam i wybierałam pierniki cały czas próbowała mnie namówić na tą czapeczkę. Wytłumaczyłam jej że to są dekoracje i nie są na sprzedaż i temat się skończył. Całą rozmowę słyszał obsługujący mnie młody, sympatyczny sprzedawca.
Kiedy dotarłam do domu, odkryłam w torbie z piernikami...czapeczkę Mikołaja! Pan wrzucił ją do moich zakupów :) Radość córki była ogromna, a ja miałam uśmiech na twarzy przez cały dzień. Drobny, a jakże przemiły gest.
Dziękujemy Panu :)

Pobierz ten tekst w formie obrazka
24 marca 2012, 6:34 przez ~karolina | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
136
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
136
7 miesięcy temu zostałam zaproszona przez znajomego mojej koleżanki na Facebook'u. Od tego czasu, mimo że nigdy nie widzieliśmy się na żywo, zawsze mi pomaga, mogę liczyć na jego dobre słowo i pozytywną energię. Dzisiaj dostałam od Niego, bez okazji, prześliczną koszulkę, którą sam dla mnie zafarbował. Napisał mi też piękny list. Dziękuję Ci, Michał, bo wiem, że wiele serca włożyłeś w ten prezent i wiem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć :)

przyjaciel facebook koszulka

Pobierz ten tekst w formie obrazka
18 lipca 2013, 15:52 przez mp2013 (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
44
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
44
Mam dla Was historię. Z groźnym środkiem i szczęśliwym zakończeniem.

Jako trzynastoletni podlotek miałam wypadek w szkole. Na lekcji wych-fiz
grałyśmy z dziewczętami w piłkę nożną. Na hali, bo na zewnątrz cokolwiek za zimno. Wielką fanką halówki nie byłam, wolałam pograć w siatkówkę, ale doping z balkonów sprawiał, że chciało się grać:)
I wszystko zapewne poszło by gładko do samego dzwonka, gdyby nie ten nieszczęsny doping. I to, że wuefista wyszedł do ważnego telefonu. Jako, że przeciwna drużyna zaczęła przegrywać, chłopcy z balkonów gwizdać, a nauczyciela niet, harda kapitan przeciwników zaczęła popisy siły robić, bo techniki za grosz. Jak nie zakopie w ścianę, jak nie zamachnie potężnie nogą i piłki w sufit nie wykopie... no i wykopała. A, że na główkę mimo, że strata przyjąć chciałam, to mój pech. Bo rozpęd i siła za duże były. I LittleShiloh na parkiet zwaliły.
Na chwilę straciłam przytomność. Jak się ocknęłam zobaczyłam jednym okiem spanikowanego nauczyciela i rozwrzeszczane dziewczęta. Za chwilę i mnie się panika i rozwrzeszczanie udzieliły, bo oto na oko nie widzę. Nic nie boli, nic nie puchnie, ale nie widzę!
Nauczyciel żebym nie histeryzowała, bo mnie zamroczyło tylko, będzie dobrze. A że nie widzę?- Przejdzie za chwilę. Tyle, że nie przechodziło. Z pomocą przebrałam się i poszłam na następną lekcję. Na szczęście wychowawczyni po zrelacjonowaniu co zaszło wysłała mnie do przychodni za rogiem.
Lekarz rozłożył ręce, bo nie jego specjalizacja. I sprzętu żeby w ślepia zajrzeć nie posiada. Ale, że oko nie d*pa, po rodziców zadzwonił i skierowanie do przychodni sportowej wypisał.
Na miejscu przemiła okulista wykonała 3 szybsze testy i decyzja- zostaję na oddziale. Diagnoza- wylew krwi do siatkówki z zagrożeniem rozwarstwienia.
Na oddziale poruszenie, bo nastolatka to nieczęsty obrazek na okulistyce, gdzie średnia wieku 60+ i większość z kataraktą do opanowania. Uwija się przy mnie opiekun sali i 11 stażystów. I wkracza ON- ordynator. W kartę zagląda i stwierdza, że nic poważnego, zachowawczo leczymy, o kontakt tatusia prosi.
I tak kilka dni upłynęło na leżeniu, oddawaniu krwi, przyjmowaniu pigułek i zastrzyków. Prawym okiem zaczynałam widzieć zarysy osób i mebli.
W końcu wypis dostałam. Z zaleceniem zgłoszenia za 2 tyg na laseroterapię. Ordynator tatusiowi zasugerował, że przy odpowiedniej premii uznaniowej, tak 20tys pln, to zabieg od reki zrobimy. A jak nie to zaprasza za 14dni.
Kiedy pakowałam swoje rzeczy przy asyście taty do sali weszła stażystka, jedna z tych co tak koło mnie biegali. Niespokojnie rozgląda się na boki i pyta co ze mną dalej. Kiedy usłyszała, że powrót za 2 tyg na laser zbladła i wyszeptała mojemu tacie:
"Proszę Pana, tu się liczy każdy dzień, dziewczyna potrzebuje zabiegu już, teraz, inaczej może nigdy nie odzyskać w pełni wzroku! Laser stoi nieczynny już trzeci miesiąc i nic nie zapowiada żeby miał być naprawiony". Po czym naprędce napisała na karteczce nazwisko jakiegoś lekarza i zaleciła zadzwonić do niego jeszcze dziś.
Po przyjeździe do domu tata dzwoni i słyszy że mamy przyjechać z samego rana. Lekarz ogląda kartę, mruczy, wytrzeszcza oczy i robi groźne miny. Nie pyta skąd przyjeżdżamy, nie gada o rejonizacji, tylko robi USG oka. - zgadza się Pan na zabieg?-
Zgadza się. No to jazda, krople na rozszerzenie źrenicy, soczewka pod powieki i strzelamy. Po 5 min koniec. Tata wyciąga kopertę, a lekarz: "Panie, mój ojciec by się w grobie przewrócił jakbym od Pana pieniądze wziął. Jeszcze dniówka, góra dwie i nie miałbym co ratować."
Wypisał antybiotyki, jakieś wspomaganie, zalecił duże dawki rutinoscorbinu i leżenie w łóżku. W razie jakichkolwiek wątpliwości- dzwonić. I chciałby mnie obejrzeć za dwa tygodnie.
Finał- wszystko w idealnym porządku. Maleńka blizna po laserze, lekka wrażliwość na ostre światło poza tym- idealnie.
A wszystko zawdzięczam młodej stażystce i lekarzowi ze szpitala na drugim końcu województwa, który pokazał, że można być człowiekiem.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
21 stycznia 2013, 23:51 przez ~LittleShiloh | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
143
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
143
Krótka(?) historia o tym, że nie warto ulegać stereotypom.

Wracałam z matką od cioci. Ciocia ma domek uroczy, ale na
działce otoczonej lasem. Do domku prowadzi dość długa ścieżka przez las, która łączy się z ulicą.
Niestety, panowie, którzy na drodze położyli nowy asfalt nie pomyśleli o zrobieniu zjazdu na leśną dróżkę (która prowadzi też do kilku innych zabudowań) i powstał kilkucentymetrowy uskok.

Przebrnęłyśmy przez las (a padało ostatnio, i droga rozmiękła nieco), matka próbuje wjechać na drogę asfaltową.
Tak, łatwo się domyślić. Przednie koło wjechało, drugie zawisło w powietrzu, a tylne zapadły się w błotko. Samochód się malowniczo zawiesił na uskoku.

Wysiadłyśmy z samochodu, ale dwie drobne kobitki nie miały szans zepchnąć go w którąkolwiek stronę. Zaczęło się już robić ciemno, a droga była raczej mało uczęszczana.

Patrzę - jedzie jakiś samochód. Super! Samochodem okazał się sportowy wózek z przyciemnianymi szybami, na przednich miejscach udało mi się wypatrzeć panów karków. Zwolnili, przejechali obok nas dokładnie się przypatrując. Mnie i matkę oblał już pot, bo sytuacja się robi niefajna.

Wózek odjechał kawałek, zatrzymał się, a z niego wysiada czterech stałych bywalców siłowni. Pierwsza myśl "uciekamy". Ale po pierwsze: matka do biegania się nie nadaje, po drugie: co z samochodem, a po trzecie: co ma być to będzie.

Podeszli do naszego autka, pocmokali, w końcu jeden [K] się odezwał do [R]eszty:
[K]: Wypchniemy go?
[K2]: A co, k#$%a, będziesz stał i się patrzył?

Ja i matka stałyśmy lekko podmurowane. Panowie podeszli, coś zgrzytnęło (pewnie podwozie o asfalt) i oto autko stoi już na asfalcie.

[K]: Jedźcie ostrożnie kobitki, może wreszcie zrobią ten zjazd, bo sam żem tu k#$%a wisiał ostatnio.
Pomachali nam i pojechali.


I niech ktoś powie, że dresy to źli ludzie.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
17 września 2011, 19:23 przez LaviRezete (PW) | Skomentuj | Do ulubionych
Głosów
525
(w tym negatywnych:
13
)
plus Wspaniałe
512
Historia ta, może banalna, ale jest doskonałym przykładem tego, że warto pomagać, bo dobre uczynki do nas wrócą.

Kilka lat
temu, jeszcze jako studentka, wracałam z zajęć jednym z ostatnich dziennych autobusów. Było bardzo późno, zimno i ogólnie bardzo nieprzyjemnie. Na jednym z przystanków wsiadła młoda dziewczyna. Podeszła do kierowcy aby kupić bilet, niestety miała tylko banknot 10 zł. Jak wiadomo kierowca sprzedaje bilety tylko za wyliczoną kwotą. Dziewczyna podchodziła do pasażerów prosząc o rozmienienie banknotu. W końcu podeszła do mnie. Ja również nie miałam drobnych, ale za to miałam kilka biletów. Postanowiłam podarować jej jeden. Dziewczyna nie chciała go przyjąć, ale w końcu nie mając innego wyjścia zabrała go dziękując mi kilkakrotnie.

Minęło kilka lat, ja zapomniałam o sprawie. Aż do pewnego dnia. Popsuł mi się samochód, musiałam do pracy pojechać autobusem. Niestety do mojej pracy w niedziele można się dostać tylko jedna linią, a autobus jest co pół godziny.
Tak więc śpieszyłam się strasznie, zapominając o bilecie; przypomniałam sobie dopiero stojąc na przystanku patrząc w witrynę zamkniętego kiosku. Na domiar złego w tym momencie podjechał autobus. Wsiadłam licząc na to, że kierowca zlituje się nade mną i wyda mi z 10 zł banknotu. No cóż. Nie udało się. Podeszłam do młodej mamy ze ślicznym bobasem w wózeczku. Zapytałam o drobne, dziewczyna zajrzała do portfela i zamiast drobnych wyciągnęła bilet. Było mi jednocześnie bardzo miło, ale też jakoś tak niezręcznie. Dziewczyna powiedziała, że kiedyś też jej ktoś tak pomógł.

Starałam się przypomnieć sobie tą dziewczynę z przed kilku lat, ale to chyba nie była ta.

Taki mały gest a sprawia że świat od razu jest piękniejszy.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
19 października 2011, 16:06 przez Joanna (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
223
(w tym negatywnych:
7
)
plus Wspaniałe
216