Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Witajcie.
Chciałem podzielić się z Wami krotką historią o moich przyjaciołach.
Pracujemy razem na emigracji w jednej firmie - jest nas
czwórka. Staramy się wspierać na ile można ale - wiadomo - każdy ma swoją rodzinę i swój dom.
Ostatnio dopadła mnie przykra sytuacja - u żony zdiagnozowano raka płuc. Dopada co którąś rodzinę - wiadomo - lokalna tragedia.
Zbiegło się to z przenosinami - zmianą domu. Jako rezultat - okrakiem na dwóch domach, jazdy na diagnostyki (a uwierzcie mi - tu od pierwszych sygnałów od lekarza domowego, skierowanie na rentgen do pełnej diagnostyki (CT, MRI, scyntrygrafia, bronchoskopia, niecałe 3 tygodnie).
Niepewność w trakcie co to jest, potem werdykt... nieciekawie.
Krótko - przestałem ogarniać zdanie jednego domu, remont nowego, przenosiny , jazdy na badania...
Chłopaki jak się dowiedzieli - bez gadania - uzgodnili i przyszli na jeden dzień do starego domu i zapierdzielali ze mną równo kilka ładnych godzin by chatę przygotować do zdania. Pakowanie, przewalenie bambetli, malowanie, sprzątanie. Bez przerw... W wolny od pracy dzień gdzie mogli poświecić go na odpoczynek, rodziny...
Bez nich nie dał bym rady. Dodatkowo któryś zagadał z szefostwem i dostałem dodatkowy tydzień urlopu z firmy - w prezencie. Dzięki Wam chłopaki - Marcinie, Arku i Przemku - bez Was bym się zaorał i pewnie coś przegapił. Jesteście wspaniali.

Pobierz ten tekst w formie obrazka
Głosów
0
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
0

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…