Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
W zeszłym tygodniu rozchorowałam się.Po wizycie u lekarza (tydzień zwolnienia, antybiotyk) poszłam od razu na pocztę. Jestem zatrudniona w dwóch miejscach: jedno z nich znajduje się w moim mieście, a drugie poza nim i właśnie tam chciałam od razu wysłać zwolnienie.

Na poczcie kupiłam kopertę, zaadresowałam ją, włożyłam do środka zwolnienie i wypełniłam druczek "na polecony".Po zapłaceniu 5,50 zł skierowałam się na przystanek autobusowy,żeby do drugiej pracy zawieść zwolnienie osobiście.Kiedy wyciągałam bilet z portfela popatrzyłam na zwolnienie i przestraszyłam się. Okazało się,że je pomyliłam i wysłałam nie to, co trzeba.

Wróciłam na pocztę. "Mojej" pani już nie było, a samo okienko okazało się zamknięte.

Stanęłam więc w kolejce do czynnego stanowiska.Urzędniczka wysłuchała mnie, a potem szybko odszukała mój list w koszu z korespondencja.Bałam się,że będę musiała wysyłać go po raz drugi,ale ona zaproponowała,żeby po prostu odkleiła kopertę i podmieniła zwolnienie na to właściwe. Na koniec podała mi klej,żebym mogła zakleić naderwaną kopertę.

Nie wiem, czy to było zgodne do końca z przepisami,ale bardzo miłe i ludzkie na pewno.

Dlatego dziękuję tej pani jeszcze raz,za to,że okazała mi zrozumienie i pomoc w dniu, kiedy się bardzo żle czułam.

poczta/życzliwa urzedniczka

Pobierz ten tekst w formie obrazka
19 marca 2016, 17:50 przez muminek (PW) | Skomentuj (1) | Do ulubionych
Głosów
13
(w tym negatywnych:
0
)
plus Wspaniałe
13

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…