Dociera do mnie z opóźnieniem wiadomość o śmierci Przyjaciela. Jest to wtorek rano a pogrzeb w środę rano. Tej nocy i następnej mam mieć dyżur, więc trudno byłoby wyrwać parę godzin na pogrzeb (dyżury 19-07 + godzina na dojazd).
Idę do Szefowej i mówię:
- Annita, nagle się dowiedziałem że kolega zmarł, pogrzeb itd...
Co robi "typowy szef".
"Typowy szef" mówi: Nie mam nikogo na zastępstwo, to nie rodzina, idź jak chcesz, ale na dyżur musisz przyjść.
Co mówi Annita?
- Rozumiem. Masz wolne dzisiaj i jutro (!!!).
Bez "szefowskich" jęków, bez marudzenia. Po prostu: "Daję ci dwie wolne noce".
Na temat Annity (nie błąd - Annita a nie Anita) mógłbym napisać książkę.
TYLKO pozytywy.
Gdy Annita zmarła - oddział się "rozleciał".
Na JEJ pogrzebie byli wszyscy, nawet ci, którzy już od dawna z nami nie pracowali. Brakowało tylko tych, którzy MUSIELI mieć dyżur.
PS. Oddział obecnie nosi imię Annity.
Idę do Szefowej i mówię:
- Annita, nagle się dowiedziałem że kolega zmarł, pogrzeb itd...
Co robi "typowy szef".
"Typowy szef" mówi: Nie mam nikogo na zastępstwo, to nie rodzina, idź jak chcesz, ale na dyżur musisz przyjść.
Co mówi Annita?
- Rozumiem. Masz wolne dzisiaj i jutro (!!!).
Bez "szefowskich" jęków, bez marudzenia. Po prostu: "Daję ci dwie wolne noce".
Na temat Annity (nie błąd - Annita a nie Anita) mógłbym napisać książkę.
TYLKO pozytywy.
Gdy Annita zmarła - oddział się "rozleciał".
Na JEJ pogrzebie byli wszyscy, nawet ci, którzy już od dawna z nami nie pracowali. Brakowało tylko tych, którzy MUSIELI mieć dyżur.
PS. Oddział obecnie nosi imię Annity.
Annita pogrzeb szefowa
Komentarze